Narodowy Bank Polski opublikował informacje o zarobkach członków jego zarządu z ostatnich 23 lat. Okazało się, że wszyscy poprzednicy prezesa Adama Glapińskiego otrzymywali bardzo wysokie pobory. Niektórzy ich bliscy współpracownicy – również. Czyli mamy płacowy symetryzm. My płacimy dużo, ale wy zaczęliście.
Kto w NBP zarabia najwięcej
W ten sposób NBP postanowił rozbroić bombę, jaką była niedawna afera, w trakcie której ujawniono, ile zarabia nie tylko prezes Glapiński, ale także jego dwie współpracowniczki – Martyna Wojciechowska i Kamila Sukiennik. O ile zarobki prezesa wynoszące 63 tys. zł miesięcznie były dla przeciętnego Polaka jeszcze jakoś do zrozumienia, to powód, dla którego dyrektor departamentu komunikacji, czyli ekspertka od piaru, musi zarabiać niewiele mniej niż prezes – już nie bardzo. Podobnie jak dyrektor gabinetu prezesa. A to dwie najlepiej wynagradzane pracownice NBP niebędące członkami zarządu. To nie są osoby, od których zależy stabilność polskiej waluty.
Czytaj także: Bieda jak w banku. Spór o jawność zarobków w NBP
Przepaść płacowa w administracji publicznej
Lista płac w NBP po raz kolejny pokazała, jaka przepaść płacowa dzieli bank centralny, będący przecież instytucją publiczną, od innych sektorów administracji publicznej.