Mięso na grillu
Jeśli Henryk Kania nie znajdzie sposobu na ratunek, rynek opanują zagraniczne giganty
Przyczyny kłopotów Zakładów Mięsnych Henryk Kania ponoć są dwie: nadmierne uzależnienie się od zagranicznych sieci handlowych, a zwłaszcza Biedronki, do której wysyła ponad 60 proc. wyrobów, oraz afrykański pomór świń w Chinach, z powodu którego gwałtownie podskoczyły ceny wieprzowiny na świecie. Tyle że to nieprawda. Nadmiernie ryzykowna dla firmy okazała się skłonność właściciela do chodzenia na skróty. Oraz to, że wielka i nowoczesna firma w poważnych tarapatach finansowych stała się łakomym kąskiem do przejęcia za anegdotyczną złotówkę.
Los Zakładów Mięsnych rozstrzygnie się do końca sierpnia. Tyle czasu dostały od sądu i wierzycieli na przygotowanie planu restrukturyzacji. Wstępny biznesplan ma powstać do 14 sierpnia; niemal jest już gotowy. Wychodzenia na prostą nie ułatwia natomiast złożenie przez Alior Bank zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia oszustwa przez władze spółki. Wynika z niego, że ZM Henryk Kania nie informowały rzetelnie banku o swojej sytuacji. Wcześniej jeszcze Alior zablokował firmie konta, a następnie zaprzestał kredytowania spółki. Zaraz po nim uczynił to także Citibank.
Pojedynek z bankiem
Firmie brakuje pieniędzy. Musiała wstrzymać produkcję, ale Henryk Kania nie zamierza poddawać się bez walki. Zwłaszcza że on również ma Aliorowi sporo do zarzucenia. – W całym okresie zwiększania finansowania spółki bank posiadał dostęp do jej kont, a więc miał pełną wiedzę na temat przelewów i przepływów na rachunkach – stwierdza Henryk Kania, do niedawna szef rady nadzorczej, obecnie p.o. prezesa spółki. – De facto mógł więc z łatwością zweryfikować dokumenty przekazywane mu przez zarząd.
To mocny zarzut, oznacza bowiem, że o błędach Kani, na obsłudze którego Alior zarabiał ogromne pieniądze, władze banku wiedziały wcześniej, a w każdym razie powinny były wiedzieć.