Fanom skandynawskich kryminałów senne miasteczko Ystad w południowej Szwecji kojarzy się głównie z detektywem Kurtem Wallanderem, bohaterem licznych powieści Henninga Mankella. Jednak dla zdecydowanej większości rodaków to po prostu brama do Skandynawii.
To do Ystad przypływa większość promów z Polski i to tu na ląd zjeżdżają turyści, emigranci i przede wszystkim kierowcy ciężarówek z Polski i nie tylko. Siedmioipółgodzinny nocny lub dzienny rejs to najwygodniejszy sposób na przebycie Bałtyku – na pokładzie są bary, restauracje, dyskoteka, kasyno i niewielkie, ale w miarę wygodne kajuty. Ruch ciągle rośnie. W 2018 r. liczba pasażerów w polskich portach zwiększyła się o 5,3 proc., a tych korzystających z trasy ze Świnoujścia do Ystad zbliżyła się do miliona. To połowa wszystkich osób opuszczających Polskę promami. Promami do Polski chętnie podróżują też Szwedzi. Możliwość zabrania samochodu czy roweru to duża przewaga w porównaniu z tanimi lotami, a sama podróż to też jakaś przygoda.
Kapitan żeglugi wielkiej Grzegorz Bordych zna trasę między Świnoujściem a Ystad niemal na pamięć. Od 13 lat pływa na promie „Polonia”, który każdego dnia, przez cały rok wozi ciężarówki, kierowców i turystów między tymi portami. Sam prom od 1 czerwca 1995 r. i wykonał już ponad 8,7 tys. rejsów, pływając do Szwecji i z powrotem.
Marynarze i przedstawiciele armatora, należącej do Polskiej Żeglugi Morskiej spółki Unity Line, podkreślają, że „Polonia” była idealna na tę trasę. Została zaprojektowana do jej obsługi, jest dostosowana do infrastruktury portowej, więc łatwo ją załadować i wyładować, ma dopasowane do warunków i czasu trwania rejsu silniki. Jednak po prawie ćwierć wieku „Polonia”, podobnie jak trzy inne promy należące do PŻM i pływające pod marką Unity Line, przestają odpowiadać wymaganiom rynku.