Czy dziś jest niedziela handlowa czy niehandlowa? Ostatnio takie pytanie często zadawali sobie Polacy, bo im ostrzejsze były ograniczenia, tym trudniej było się połapać, kiedy można robić zakupy, a kiedy nie. Dlatego w kalendarzach obok oznaczeń niedziel i świąt pojawiły się też nowe – o dniach wolnych od zakupów. W tym roku weszliśmy już w rytm docelowy, jaki ustawodawca uznał za historyczny kompromis między oczekiwaniami handlu a żądaniami związkowców z Solidarności. Sklepy mogą być otwarte tylko w siedem niedziel w roku. Handlowców sprawa ta już nie emocjonuje jak dawniej, bo do wszystkiego można przywyknąć. Wiedzą, że jedynie w grudniowe niedziele (13 i 20), kiedy Polaków ogrania bożonarodzeniowy zakupowy szał, frekwencja dopisze. W pozostałe będzie umiarkowana, bo już od niedzielnych wypraw do sklepów odwykliśmy.
Nauczyliśmy się robić zapasy w piątki i soboty, i to niekiedy z nadmiarem, co handlowcom akurat odpowiada. Nie znaczy to jednak, że nie ma nostalgii za dawnymi czasami. Z badania, jakie w lutym przeprowadziła agencja Havas Media Group – Intelligence Team, wynika, że większości Polaków nie przypadł do gustu brak możliwości robienia zakupów w niedziele. Zwłaszcza wrogo do niego nastawieni są mieszkańcy dużych miast (63 proc.). – Polacy wciąż deklarują, że chcieliby zniesienia zakazu handlu, a nowe zaostrzanie przepisów oceniają negatywnie. Mimo że stopniowo przyzwyczailiśmy się do braku możliwości zakupów w niedziele i planujemy zakupy wcześniej, to dla jednej trzeciej Polaków stanowi to w dalszym ciągu duże utrudnienie – wyjaśnia Anna Ostrowska z Havas Media Group.
Polityka na zakupach
Spośród radykalnych i kontrowersyjnych decyzji gospodarczych, jakie podjął PiS, zakaz niedzielnego handlu był jedyną, co do której poważnych wątpliwości nie kryli nawet czołowi politycy tej partii.