JACEK ŻAKOWSKI: – Czy nasz świat przetrwa?
JACQUES RUPNIK: – Świat przetrwa. Ale będzie inny.
O tym nowym świecie coś wiemy?
Jego fragmenty widzimy. Kiedy słucham papieża przemawiającego podczas Urbi et Orbi z placu św. Piotra, na którym nie ma nikogo poza nim, to widzę, że urbi opustoszało, a orbi się oddaliło. Widzimy się dobrze jak nigdy i jesteśmy oddaleni jak nigdy. Połowa ludzkości znalazła się w takiej dziwnej izolacji. Jest coś perwersyjnego w tym, że tak bardzo łączy nas izolacja.
Fizyczna.
Której towarzyszy wielkie nasłuchiwanie. Nie wyobrażam sobie, by kiedykolwiek wcześniej ludzie tak łapczywie nasłuchiwali, co się dzieje z innymi – nie tylko wokół nas, ale na końcu świata. Jak w Wuhan? Co w Singapurze? A w Sydney? A w San Francisco? Miesiąc temu Florencja była na innej planecie, a teraz wydaje się niemal za rogiem. Podobnie jak Nowy Jork. To może mieć bardzo różny skutek, ale ludzie zaczęli odczuwać gatunkową wspólnotę.
Jak zagrożenie sowieckie zbudowało wspólnotę Zachodu, tak zagrożenie covidem buduje wspólnotę ludzkości?
Na całym świecie ludzie uważnie słuchają Światowej Organizacji Zdrowia, bo czują, że zdrowie ludzkości, to ich zdrowie.
Pojęcie ludzkości ze słownika idealistycznych intelektualistów przeszło do słownika realnej polityki i całych społeczeństw. Dziś każdy widzi, że jego życie, w najdosłowniejszym sensie, zależy od warunków i stylu życia ludzi na drugim końcu świata – od ustroju w Chinach, służby zdrowia w Stanach, wydatków na naukę w Niemczech czy Wielkiej Brytanii i włoskich obyczajów.
We wszystkich tych miejscach ludzie zadają sobie to samo pytanie: kiedy znów będzie normalnie.