O koronawirusie SARS-CoV-2 wciąż wiemy stosunkowo mało, ale za to zmiany, jakie wprowadził w naszym życiu, stają się powoli nowym standardem. Według rządu należy do nich praca zdalna, która powinna być stosowana wszędzie tam, gdzie to możliwe, aż do wynalezienia szczepionki albo skutecznego lekarstwa. Co zatem zaczęło się w połowie marca jako wielki eksperyment, będzie nam towarzyszyć wiele miesięcy.
Oszczędności na dojazdach do pracy
Czas zatem na próbę tymczasowego bilansu. Pracownicy mogą przede wszystkim oszczędzać dzięki brakowi dojazdów do pracy – czas i pieniądze. Kto jeździ samochodem, ten mniej tankuje. Kto korzysta z komunikacji miejskiej, ten w niektórych miastach może zawiesić albo zwrócić bilet, który nagle stał się niepotrzebny. Na tym jednak raczej koniec oszczędności. Praca w domu to nie tylko spore obciążenie psychiczne, gdy trzeba ją łączyć z opieką nad dziećmi. To także więcej zużytego prądu czy wody. Kto do tej pory korzystał z kawy, herbaty czy kawy dostarczanej przez pracodawcę, takie koszty też musi ponosić już sam.
Ten element może za to dać pewne oszczędności właścicielom firm, ale dla nich to raczej minimalna ulga. Na pewno nie pokryje dodatkowych wydatków, jakie wielu pracodawców musiało ponieść, aby wszystkich pracowników wyposażyć w odpowiedni sprzęt do trybu zdalnego i przebudować swoje systemy informatyczne. Kłopoty mają zwłaszcza te firmy, gdzie dotąd używano komputerów stacjonarnych, dzisiaj w dużej mierze bezużytecznych. Jednak najważniejsza kwestia to wynajem powierzchni biurowej.