15 maja. Przy drodze krajowej nr 62, kilka kilometrów za Wyszkowem, stoi stragan. W skrzynkach marchew, ziemniaki, cebula, kapusta. Na stole truskawki. 20 zł za łubiankę. Tyle że małą. Nie ma w niej nawet kilograma. Truskawki też małe, ale pachną.
– Dobra, polska, słodka Rumba – zachwala rolnik. Ma w gospodarstwie ziemniaki, pszenicę, warzywa i może hektar truskawek. – Na razie zbieramy sami – mówi mężczyzna. Wątpi, że w tym roku na truskawkach zarobi.
Ta sama droga, tyle że w przeciwnym kierunku, prowadzi przez Zakroczym w okolice Czerwińska nad Wisłą. Mniej więcej w połowie między nimi jest wieś Nowe Przybojewo. Od 12 lat działa tu największa w Polsce giełda truskawek.
Dlaczego akurat tutaj? Bo Mazowsze jest największym truskawkowym zagłębiem w Polsce. Plantacje rozciągają się między stolicą, Płońskiem, Sochaczewem a Płockiem i stanowią ponad jedną trzecią truskawkowych upraw w kraju. Na drugim miejscu pod względem powierzchni są plantacje w Lubelskiem. Trzecie na podium jest Świętokrzyskie. W sumie w całym kraju jest ok. 50 tys. ha upraw truskawek. W zależności od pogody zbiera się 180–200 mln kg owoców rocznie, co w 2018 r. dało Polsce drugie miejsce w Europie. Większość wyprodukowanych u nas truskawek idzie na mrożonki, soki, dżemy. Eksportowane są głównie w postaci mrożonej. Tylko ok. 6 proc. to truskawki deserowe, czyli do zjedzenia. Mniej trwałe sprzedawane są głównie w kraju.
– Analiza średniej z wielu lat pokazuje, że wielkość produkcji w Polsce jest względnie stabilna – mówi dr hab. Paweł Kraciński z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ-PIB). Dodaje, że w kraju 70 proc. to plantacje małe (1–10 ha), co wynika ze struktury polskiego rolnictwa z jednej strony i pracochłonności uprawy z drugiej.