Złoto wykopywane jest z ziemi w Afryce czy gdzieś indziej. Potem je wytapiamy, wykopujemy kolejną dziurę, chowamy je z powrotem i płacimy ludziom, aby stali i go pilnowali. Złoto jest bezużyteczne. Ktoś patrzący na to z Marsa drapałby się po głowie” – tak o sensie kupowania kruszcu wyraził się w jednym z wywiadów Warren Buffett, najsłynniejszy inwestor giełdowy świata i dziś szósty najbogatszy człowiek globu. Buffett nazywany jest „wyrocznią z Omaha”, ale akurat w sprawie wartości i sensu gromadzenia złota jego poglądy są mocno kontrowersyjne.
Ostatnie miesiące pokazują, że wielu inwestorów ich nie podziela, bo cena za uncję kruszcu bije kolejne rekordy. Na początku sierpnia, po raz pierwszy w historii, przekroczyła psychologiczną granicę 2 tys. dol. Od stycznia tego roku złoto podrożało już o ponad jedną trzecią, a to zapewne nie koniec wzrostów. Na przykład analitycy Bank of America uważają, że w przyszłym roku cena uncji złota dojdzie do aż 3 tys. dol. Inni snują marzenia o 4 tys. Częściowo ten szaleńczy przyrost można wytłumaczyć słabością samego dolara, ale ceny wyrażone w innych walutach także znacznie wzrosły. Koszt uncji w euro od początku roku wzrósł o ponad jedną czwartą, a wyrażony w złotych o ok. 30 proc.
Koszty kruszcu
Popyt na złoto jest ściśle związany z coraz poważniejszym kryzysem gospodarczym wywołanym przez pandemię koronawirusa SARS-CoV-2. Tradycyjnie kruszec uważany jest za bezpieczną lokatę kapitału w niepewnych czasach, ale tym razem są też dodatkowe powody tak dużego zainteresowania. Inwestorzy, a w każdym razie istotna ich część, po prostu panicznie boją się inflacji. Rządy praktycznie wszystkich państw wydają coraz więcej, deficyty budżetowe eksplodują, a banki centralne zwiększają ilość pieniądza w obiegu, by uchronić gospodarkę przed pełnym załamaniem.