Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Tory donikąd

Tory, po których nikt nie jeździ

W kolejnych latach będziemy mieli najpewniej coraz więcej wyremontowanych, pustych torów. W kolejnych latach będziemy mieli najpewniej coraz więcej wyremontowanych, pustych torów. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.pl
Przybywa wyremontowanych linii kolejowych, po których jeździ garstka pociągów. Politycy koleją lubią się chwalić, ale rozkład jazdy już ich nie interesuje. Sami do wagonów wsiadają przecież rzadko.
Bez dobrych rozkładów jazdy nie ma szans na zatrzymanie pasażerów.Łukasz Dejnarowicz/Forum Bez dobrych rozkładów jazdy nie ma szans na zatrzymanie pasażerów.

Lotnisko w podlubelskim Świdniku będzie w tym roku obchodzić dziesiąte urodziny. Nawet przed pandemią nie spełniało pokładanych w nim nadziei, obsługując niespełna 400 tys. pasażerów rocznie. Jednak pod jednym względem mogło służyć za przykład dla innych portów. Linia kolejowa dochodzi tu do samego lotniska, a zadaszony peron znajduje się tuż obok wejścia do terminalu. Trudno o wygodniejszy dojazd pociągiem. Niestety, od listopada w ten sposób do lubelskiego lotniska już się nie da dotrzeć. Ostatnie połączenia zostały zawieszone, a zbudowaną w 2012 r. dwuipółkilometrową linię, łączącą stację Świdnik Miasto z lotniskiem, można śmiało uznać za symbol kolejowej niegospodarności. Kosztowała 27 mln zł, ale mało kto z niej korzystał. Pociągi nie czekały na opóźnione samoloty, a zmiany rozkładów jazdy następowały za późno, by dopasować się do nowych godzin odlotów. Nieliczne składy jeździły puste, więc samorząd województwa lubelskiego postanowił zlikwidować połączenie. Oficjalnie z powodu pandemii, choć lotnisko działa, a samoloty Ryanair, Wizz Air i Lot wciąż z niego latają.

Los podlubelskiej linii to tylko jeden z przykładów. Najpierw budujemy lub remontujemy tory, po których potem jeździ niewiele pociągów. Czasem, jak koło lubelskiego portu, znowu rdzewieją. A przecież dzięki unijnym pieniądzom wiele zapomnianych linii kolejowych dostawało szansę na powrót do życia. Samorządy wojewódzkie zgłaszały się do spółki PKP PLK zarządzającej infrastrukturą kolejową z wnioskami o remonty. Do dziś nie przychodzą zresztą z pustymi rękami. Mają do dyspozycji środki unijne, a do tego znajdują pieniądze na wkład własny. Po zakończonej modernizacji odbywa się niemal zawsze huczne otwarcie linii w obecności lokalnych władz i przedstawicieli rządu.

Tylko cztery kursy dziennie

Kiedy feta się kończy, potencjalnych pasażerów czeka w wielu przypadkach rozczarowanie.

Polityka 5.2022 (3348) z dnia 25.01.2022; Rynek; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Tory donikąd"
Reklama