Kiedy eksperci ostrzegli, że cichy lockdown nastąpi, gdy liczba osób na kwarantannie przekroczy dwa miliony, minister Adam Niedzielski złapał za długopis i zaczął poprawiać statystykę. Tylko na tym polu był w stanie osiągnąć sukces. Zarządził po prostu skrócenie okresu kwarantanny z dziesięciu do siedmiu dni, co automatycznie zmniejszyło statystykę przymusowo odosobnionych z powodu kontaktu z osobą zakażoną o 360 tys. Liczba przebywających na kwarantannie spadła w ten sposób z ponad miliona do poniżej 700 tys. Nawet jeśli doda się do niej osoby na izolacji, czyli zakażone, do dwóch milionów brakuje jeszcze sporo.
Radość z odniesionego sukcesu popsuł jednak ekspert od pandemii prof. Robert Flisiak z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który publicznie ogłosił, że cała ta statystyka jest nic niewarta. Pokazuje fikcję zamiast prawdziwej sytuacji. – Wynika z niej, że każdy, u kogo test potwierdził obecność koronawirusa, kontaktował się tylko z jedną osobą, co jest bzdurą – stwierdził. Polacy nie podają liczby prawdziwych kontaktów, żeby znajomym i rodzinie nie utrudniać życia i nie zmniejszać zarobków. Wielu z nas („Gazeta Wyborcza” podaje liczbę 250 tys.) nie zgłasza się na test nawet wtedy, gdy ma już objawy choroby oraz skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Zamiast więc uprawiać fikcję, lepiej z kwarantanny w ogóle zrezygnować – stwierdził profesor.
Po raz pierwszy w czasie pandemii głos eksperta spowodował natychmiastową decyzję polityczną. W środę, 9 lutego minister Niedzielski ogłosił, że kwarantanna „z kontaktu”, czyli odosobnienie zdrowych z powodu zetknięcia z zakażonym, zostaje zniesiona. Od 15 lutego zostaje też skrócony z 10 do 7 dni okres przymusowej izolacji chorych. Powodem jest mniejsza zjadliwość omikrona i to, że zdaniem ministra zaczyna się początek końca pandemii.