W biurze podróży Sun&Fun Holidays styczeń i luty potraktowano jak zwiastun rekordowego roku. – Notowaliśmy wzrost o 220 proc., było lepiej niż w 2019 r. Wszystkie kraje, do których lubią jeździć Polacy, zniosły ograniczenia covidowe. Widać było, że po pandemii ludzie tęsknią za wakacyjnym wypoczynkiem – mówi szef biura Semir Hamouda. I nagle, jak nożem uciął, wszystko stanęło. – Przez dużą część marca właściwie nie mieliśmy nowych klientów. Na szczęście ci, którzy wcześniej zdecydowali się na wyjazd, nie rezygnowali. Czekaliśmy w napięciu, jak rozwinie się sytuacja. Dopiero pod koniec marca klienci zaczęli wracać.
Podobne obserwacje mają w innych biurach podróży. Wojna sparaliżowała nie tylko Polskę, ale i świat. Analizowana przez polityków wizja globalnego konfliktu nuklearnego skłaniała bardziej do zakupów cukru, mąki i płynu Lugola niż zagranicznych wczasów. Zwłaszcza że media relacjonowały nie tylko walki o Mariupol i Kijów, ale także opisywały sytuację w egzotycznych kurortach, odległych od frontu o tysiące kilometrów. Wojna zaskoczyła tam tysiące rosyjskich turystów, pozbawiając ich dostępu do pieniędzy. Na skutek sankcji rosyjskie banki zostały odcięte od systemu międzynarodowej komunikacji bankowej SWIFT, a Visa i MasterCard przestały obsługiwać ich karty płatnicze. Rosyjskie samoloty nie mogły ich przewieźć do kraju, bo maszyny były zatrzymywane na zagranicznych lotniskach. Wszystko to tworzyło atmosferę, w której myślenie o letnim wypoczynku wydawało się pozbawione sensu. Nie wiadomo było przecież, co przyniesie nadchodzący tydzień.
– Po miesiącu wizja wojny nieco się oddaliła, zaczęliśmy się przyzwyczajać do nowej sytuacji i klienci zaczęli do nas wracać. Nie ma jednak ich tak wielu jak na początku roku i są bardziej ostrożni.