Straty pewne jak w banku
Inflacja szaleje. Podpowiadamy, jak ratować swoje oszczędności
„Koledzy, przebudźcie się!” – tak były bankier Mateusz Morawiecki apelował do prezesów banków, aby w końcu podwyższyli oprocentowanie depozytów. Ale bankom, w większości kontrolowanym przez państwo, na klientach i ich oszczędnościach nie zależy, tzw. doradcy klienta nierzadko dawali do zrozumienia, że bankom bardziej by się opłacało, gdybyśmy swoje środki w ogóle zabrali. Przez pewien czas nie można było założyć lokaty, pieniądze – jak już ktoś się uparł, żeby trzymać je w banku – leżały i topniały na koncie a vista.
Inflacja się rozpędzała, ale banki udawały, że nic się nie dzieje. Według danych NBP średnie oprocentowanie nowo zakładanych lokat wyniosło w marcu tego roku zaledwie 1,5 proc. rocznie, podczas gdy ceny w tym czasie urosły o 11 proc., w kwietniu to już było ponad 12 proc., a w maju 13,9 proc. Latem inflacja może nawet przebić poziom 15 proc. Rada Polityki Pieniężnej w szybkim tempie podnosi więc stopy procentowe – ta podstawowa, nazywana referencyjną, wynosi już 5,25 proc. W ślad za tym jeszcze szybciej drożeją kredyty. Tylko oprocentowanie oszczędności się nie zmienia, wiele lokat i kont oszczędnościowych oferowało jeszcze niedawno odsetki poniżej 1 proc. rocznie. Trudno nie zauważyć, że realna wartość trzymanych w banku pieniędzy coraz szybciej spada, za to zyski banków rosną.
Z przerażeniem
A odsetki nie rosną, bo instytucje finansowe nie muszą ich podnosić. Banki mają nadpłynność, czyli za dużo pieniędzy. – Na każde 100 zł depozytów przypada w tej chwili 71 zł kredytów. Polska gospodarka za mało inwestuje, firmy nie zaciągają kredytów. Najbardziej konsekwentnie unikają zadłużania się małe i średnie przedsiębiorstwa oraz rolnicy. Wiele firm uzyskało też potężne rządowe wsparcie w czasie pandemii i teraz mają spore rezerwy.