Najdroższa drogowa budowa w Polsce na szczęście zbliża się do finału. Wykonawcy zapewniają, że choć z pewnym opóźnieniem, ale inwestycję skończą do maja przyszłego roku. 3,2 km jednojezdniowej, dwupasmowej drogi zgodnie z kontraktem ma kosztować 912 mln zł. Wychodzi więc 285 mln zł za kilometr, a jest to cena z 2018 r., nieuwzględniająca dodatkowych kosztów, jakie budowniczym przyniosła pandemia, a potem wojna w Ukrainie. Kwota jest astronomiczna, bo to droga szczególna: łączy Wolin i Uznam, dwie główne wyspy, na których leży Świnoujście. Na odcinku o długości 1,4 km przebiega pod dnem Świny, cieśniny łączącej Zalew Szczeciński z Zatoką Pomorską.
Jest to więc nie tylko pierwszy podmorski tunel w kraju, ale także najbardziej polityczna polska droga, zachodniopomorski odpowiednik przekopu Mierzei Wiślanej. Bo i tu o budowie zadecydował sam Jarosław Kaczyński. Przyznał przy tym szczerze, że „ta inwestycja z punktu widzenia kalkulacji czysto ekonomicznych, takich zupełnie oderwanych od wszelkiego rodzaju innych przesłanek, mogłaby być podawana w wątpliwość i była podawana w wątpliwość”.
Okazuje się jednak, że są sprawy ważniejsze niż ekonomia. Bo tu chodzi o realizację idei prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który marzył – jak twierdzi brat – o silnym Pomorzu Zachodnim i o przyłączeniu do Polski ostatniego fragmentu, do którego nie można dotrzeć suchą nogą. Od dziesiątek lat Polacy są skazani na promy kursujące przez cieśninę i czekanie w wielogodzinnych kolejkach. Każdy, kto spędzał wakacje w Świnoujściu, wie, jakie to uciążliwe. Niedługo promy staną się tylko atrakcją turystyczną.
Światełko w tunelu
Dziś można już przejść suchą nogą, choć przejechać jeszcze się nie da. Idziemy więc z pewnym trudem, bo pod Świną wre praca i co chwila trzeba omijać maszyny i ekipy robotników.