Nie okazuje skruchy, nie czuje się winny, niczego nie żałuje, dziś wszystko zrobiłby tak samo, a nawet bardziej. – Boiska koło szkoły wybudowałbym w tym samym trybie – mówi Grzegorz Wojtera, od 24 lat wójt Suchego Lasu, od trzech lat podejrzany (zgadza się na publikację nazwiska), od roku podsądny. „Tryb” to w tej sprawie słowo klucz. Aby zrozumieć, które drzwi wójtowi otworzył i dlaczego może wójta zamknąć, trzeba się cofnąć o co najmniej dekadę, do czasu, gdy nowej szkoły jeszcze nie było, tylko stara – malutka.
Ówczesna szkolna ciasnota to efekt nie tyle demografii, ile geografii: gmina z trzech stron sąsiaduje z Poznaniem (547 tys. mieszkańców, 1,2 mln w aglomeracji), spod siedziby wójta do starówki w stolicy Wielkopolski jest ledwie 8 km. Poznaniacy na potęgę budują się i kupują mieszkania w Suchym Lesie: w ciągu 10 lat przed postawieniem szkoły liczba mieszkańców wzrosła o 47,5 proc. (z 4492 do 6622 osób). Nie traktują wsi jak noclegowni, płacą tu podatki. Rosną też wpływy z podatków od firm, które Suchy Las wchłania jak gąbka. Wzrost zamożności widać gołym okiem (w małej gminie jest galeria handlowa, kilku dilerów samochodowych, prywatny park technologiczny) i w dochodach na głowę mieszkańca: Suchy Las prześcignął podpoznańskie Tarnowo Podgórne, które długo uchodziło za najbogatsze w Polsce. Do tego ma rentę poligonową: dwie trzecie gminy zajmuje poligon w Biedrusku, do 200 mln lokalnego budżetu wojsko wpłaca więc rocznie niemal 20 mln zł.
Od przybytku głowa ponoć nie boli, Suchy Las trafiła jednak fatalna kumulacja. Wskutek odgórnych zmian w przepisach rozłożone na lata należności za wykup gruntów pod osiedlowe drogi trzeba było z dnia na dzień wpisać do sprawozdań finansowych jako zadłużenie. Jego poziom na papierze skoczył z 10 proc.