Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Spadek pod młotek

Sukcesja po polsku, czyli szarpaniny o rodzinne firmy

W Polsce, głęboko wrośnięte w mentalność jest przekonanie, że dzieci trzeba obdzielić po równo, a każda inna forma będzie niesprawiedliwa. W Polsce, głęboko wrośnięte w mentalność jest przekonanie, że dzieci trzeba obdzielić po równo, a każda inna forma będzie niesprawiedliwa. Iza Kucharska
Tylko mniej niż co dziesiąty potomek planuje przejąć rodzinną firmę. Nie chce, bo napatrzył się na wieloletnią szarpaninę. Bo dorobek życia rodziców to niepewny rynek i rosnące rachunki. Bo strach żyć w Polsce, do której trzeba by wrócić.
Albert Judycki (po prawej) i Jacek Malarski zarządzają Lukullusem przez całe dorosłe życie. Z perspektywy czasu widzą, że Lukullusowi udało się suchą nogą przejść przez pandemię.Marek Wisniewski / Puls Biznesu/Forum Albert Judycki (po prawej) i Jacek Malarski zarządzają Lukullusem przez całe dorosłe życie. Z perspektywy czasu widzą, że Lukullusowi udało się suchą nogą przejść przez pandemię.

Panu X. zostały po ojcu sitka i plastikowe sztućce w przeróżnych kolorach. Takie same jak w wielu kuchniach. Firma taty – potentat w branży plastiku – przez kilkadziesiąt lat wypuściła w świat miliony przedmiotów: lejków, pudełek, łyżek, misek, wiaderek. Gdy twórca marki wszedł w wiek słuszny, plastikowa branża też się zestarzała. Kiedy zmarł, zostało kilka tysięcy metrów zakładu pod dachem, wysłużone, ale wciąż sprawne maszyny do mielenia, przetapiania i odlewania plastiku, oraz ludzie. 20 osób, które wciąż przychodzą do pracy. Pan X. ma z domu do biura ojca kilkaset kilometrów. Z obowiązku, czyli z powodu ludzi, jeszcze regularnie pokonuje ten dystans. Ale nie miał tego w planach.

Dzieci twórcy wielkiej polskiej firmy komputerowej dowiedziały się z gazety, że będą przejmować firmę. A konkretnie – syn. Prezes, zapytany przez zachodniego kontrahenta o przyszłość, odpowiedział, co – jak sądził – chciano usłyszeć. Córki zareagowały zdziwieniem. Że niby dlaczego syn – jak w średniowieczu? Minęło parę lat. Wciąż nie do końca wiadomo, jak to będzie z sukcesją w firmie.

Wielkie przedsiębiorstwo produkujące okna po nagłej śmierci prezesa w wypadku lotniczym przejął dziadek. Wnuki były, ale poza Polską. Inna równie duża firma produkująca autobusy trafiła na sprzedaż. Spadkobiercy znanej warszawskiej marki z tradycjami zbierali na Facebooku pieniądze na ostatnie rachunki, pozostałe do opłacenia po zamknięciu firmy. Uznali, że nie mają siły tego ratować.

Bez przyszłości

Z różnych badań wynika, że tylko 6–9 proc. potomków twórców polskich firm bierze pod uwagę zastąpienie rodziców – przejęcie firmy i prowadzenie jej dalej. Europejska średnia życia firmy to 24 lata; te, które się nie zamkną, zwykle przechodzą w ręce nowych pokoleń.

Polityka 52.2022 (3395) z dnia 19.12.2022; Rynek; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Spadek pod młotek"
Reklama