Grunty lotne
CPK w powijakach, a koszty rosną. Jak idzie wykup ziemi pod sztandarowy projekt PiS
Adres Pawłówek 11 gmina Szymanów to już tylko zapis w księgach wieczystych. Wyburzanie domu, małej szklarni, dwóch budynków gospodarczych i ogrodzenia trwa od dwóch tygodni. Na miejscu kręci się kilkunastoosobowa ekipa w odblaskowych kamizelkach, dudni ciężki sprzęt, dwóch mężczyzn zgarnia błoto z wąskiej szosy. Z białej Dacii wychodzi kierownik robót. Mówi, że lada moment ruszają z czterema kolejnymi rozbiórkami. Jego firma wygrała też przetarg na trzynaście kolejnych, choć łatwo nie było – konkurencja zaskarżyła rozstrzygnięcie do Krajowej Izby Odwoławczej.
Kierownik potwierdza to, o czym mówią okoliczni mieszkańcy: wszystkie nieruchomości mające być w najbliższej przyszłości zrównane z ziemią pod lotnisko są obszarowo niewielkie. Często opuszczone, w rozsypce, z postępowaniem spadkowym w toku, nieuregulowanym stanem prawnym. Ewentualnie mieszkają tam starsi ludzie, bez następców chętnych na rolniczy tryb życia.
Idzie tylko drobnica
To jedna z pierwszych rozbiórek w okolicy, głośny temat. Kilometr dalej, pod marketem w Szymanowie, stoi grupka mężczyzn. Tematy: kto, za ile sprzedał i na co mu to wystarczyło, co zrobił ze swoim życiem. Posiadłość jednego z mężczyzn również znajduje się na obszarze planowanego lotniska. – Co ja tam mam, panie, dwa tysiące metrów placu, czterdziestoletni dom. Byli u mnie z rok temu, porobili zdjęcia, mieli wrócić z wyceną. Ale od tej pory cisza – dodaje. Leci w powietrzu ciężkie słowo pod adresem tych, którzy sprzedali: że dali się złamać, kupić, dostarczając CPK argumentów: „sąsiad się dogadał, zgarnął miliony, proszę nie utrudniać”. Bogdan, rolnik z okolicy, który sprzedał kilkuhektarowe gospodarstwo: – W oczy nikt mi tego nie rzucił, ale po wsiach mówią ponoć, żem zdrajca.