Ruch w ciuchach
Ruch w ciuchach. Branża walczy o życie, kolejne sieci sklepów mają wielkie problemy
Lista kłopotów niemieckiej sieci salonów odzieżowych Peek&Cloppenburg nie jest szczególnie oryginalna. Wniosek o upadłość zarząd tłumaczy skutkami pandemii, inflacji, wojny w Ukrainie, marnymi nastrojami klientów i nie do końca udanymi inwestycjami w serwis internetowy. Polskie sklepy Peek&Cloppenburg, których sieć ma na razie dziesięć, pracują normalnie, bo zarządzająca nimi siostrzana spółka z siedzibą w Wiedniu jest w lepszej kondycji. W samych Niemczech zarząd spółki Peek&Cloppenburg zdecydował się jednak ogłosić bankructwo. Tam poważne problemy ma też od dawna kilka innych sieci handlowych z Galerią Karstadt Kaufhof na czele.
Przez wiele lat domy towarowe pod markami Karstadt i Kaufhof były centralnymi punktami każdej niemieckiej ulicy handlowej. Od początku pandemii ich liczba w szybkim tempie jednak maleje, bo nawet konserwatywni Niemcy ubrania i buty wolą coraz częściej kupować w sieci niż podczas rodzinnych wypadów do galerii handlowych.
W Polsce przemysł tekstylny też walczy o przetrwanie. Na początku tego roku ogłoszono upadłość sieci TXM (Textilmarket), która próbowała zbudować masowy odzieżowy dyskont. U szczytu popularności pięć lat temu miała prawie 400 sklepów, dziś nie istnieje już ani jeden. O przetrwanie walczą Prima Moda i Top Secret. Szereg zagranicznych marek, jak francuskie Camaieu czy niemieckie Orsay, wycofało się w ostatnich latach z Polski z powodu narastających kłopotów. Postanowiły się skupić na najważniejszych dla siebie rodzimych rynkach. Nie wszystkim to zresztą pomogło, bo na przykład Camaieu też w końcu zbankrutowało.
Nawet najwięksi gracze nie są bezpieczni. Inwestorzy na warszawskiej giełdzie niepokoją się o obuwniczego potentata CCC, drugiego największego polskiego gracza modowego po LPP.