Kasa prawa i lewa
Miażdżący raport NIK: PiS ma ogromny lewy budżet. Od 30 lat nie było tak źle
Z podobną sytuacją jeszcze nie mieliśmy do czynienia po 1989 r. Po tak negatywnej ocenie ze strony NIK rząd natychmiast powinien zostać odwołany. Ale widać, że Marianowi Banasiowi, mianowanemu na stanowisko prezesa NIK przez kolegów z PiS, zadrżała jednak ręka: kolegium NIK nie odmawia wprost udzielenia rządowi absolutorium.
– Zostawiamy tę sprawę posłom. Zapewne ktoś z opozycji taki wniosek złoży, mocno krytyczna analiza zarzadzania finansami państwa daje do tego podstawę – twierdzi nasz rozmówca z NIK. Praktycznego znaczenia to i tak nie ma, ponieważ sejmowa większość wniosek odrzuci. Co pośrednio potwierdza stawiane przez NIK zarzuty, że posłowie pozwolili sobie odebrać gwarantowane im konstytucyjnie prawo i obowiązek decydowania o wielkości i celowości wydatków państwa. Pozwolili rządzić partii: spektakularna dymisja wszystkich wicepremierów, których zastąpił jeden – prezes PiS Jarosław Kaczyński – jeszcze to podkreśla.
Ani obywatele, ani ich reprezentanci w parlamencie nie wiedzą, ile pieniędzy naprawdę wydaje nasze państwo ani na co. Powinna to pokazywać ustawa budżetowa, najważniejsza w roku, za złamanie której premierowi oraz ministrowi finansów grozi Trybunał Stanu, ale od kilku lat prawdy z niej wyczytać nie sposób. Stała się atrapą, wydmuszką. Pokazuje zaledwie część prawdziwych wydatków, ale także wpływów państwa. Coraz większa pula środków rozdysponowywana jest poza nim, powstał drugi budżet, poza wszelką kontrolą. Premierowi stwarza to wielki komfort rządzenia, nic go w wydawaniu pieniędzy nie ogranicza, nikt nie rozlicza. Społeczeństwu może opowiadać o urojonych sukcesach i ukrywać wielkość szybko rosnących długów. Na zasadzie „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”.
Po 2020 r.