Chris Miller, amerykański autor bestsellerowej książki „Wielka wojna o chipy”, o znaczeniu planowanej dolnośląskiej fabryki Intela.
Jędrzej Winiecki: – Polska będzie chipowym mocarstwem?
– Fabryka Intela to ważny krok, ale pojedyncza inwestycja nawet tak dużej firmy, czołowego producenta procesorów wykorzystywanych do budowy komputerów i centrów danych, nie zmieni kraju w mocarstwo.
Jak peryferie nowoczesnej gospodarki mogą dołączyć do chipowej pierwszej ligi?
Starania o zakład pakujący chipy są zwyczajowo pierwszym krokiem. Polska ma przewagi konkurencyjne w dziedzinie projektowania chipów i to jest kolejny etap, którym mogłaby się zainteresować. Branżę czekają całe dekady postępu. Zaawansowanie chipów rośnie, tak samo ich możliwości, a jednocześnie stają się coraz tańsze.
Czy można łatwo objaśnić, czym są?
To kawałki krzemu z milionami maleńkich obwodów zapewniających całą światową moc obliczeniową. Ich produkcja jest bardzo droga, bo w żadnym innym przemyśle proces wytwarzania nie jest tak precyzyjny.
Dopiero w pandemii zrozumiano słabe punkty branży. Dlaczego tak późno?
Zachód uważał, że zachowuje wszystkie przewagi. Politycy zbyt długo zakładali, że lokowanie części produkcji w sąsiedztwie rosnących w siłę Chin nie wiąże się z żadnym niebezpieczeństwem. Teraz Chiny próbują nadrobić zaległości.
Czy mogą osiągnąć niezależność?
Pozostają daleko w tyle, ale jako jedyne są bliskie przełamania zależności od zachodnich rozwiązań. O ile USA i Japonia nie dzielą się technologiami z Chinami i dają im do zrozumienia, że atak na Tajwan jest niedopuszczalny, Europa popełnia ten sam błąd, co wcześniej z Putinem, lekkomyślnie zakładając, że transfer technologii nie niesie ze sobą zagrożenia.