Wakacje z paragonami
Wakacje z paragonami. Rybka z frytkami w Polsce kosztuje nawet 100 zł
Polacy ruszyli na wakacje. Można odnieść wrażenie, że ci, którzy nie leżą jeszcze na plażach Bałtyku, Morza Śródziemnego, Czerwonego albo Czarnego, zapewne pakują walizki i ruszą niebawem. Okres między połową lipca i sierpnia to wakacyjny szczyt szczytów. Nad Bałtyk wybiera się 64 proc. rodzin z dziećmi i 55 proc. urlopowiczów w parach. Najchętniej do Jastrzębiej Góry, Gdańska, Władysławowa, Łeby, Ustki, Świnoujścia i Kołobrzegu – ustalił serwis Nocowanie.pl. Czy padnie wakacyjny rekord? Branża turystyczna nie marzy o rekordzie, chciałaby, aby sytuacja wróciła do poziomu z 2019 r. Ale to nie jest takie pewne. Ze wszystkich badań wynika, że 40–50 proc. obywateli naszego kraju nigdzie nie wyjedzie. Z różnych powodów, ale głównie ekonomicznych. Letnie wakacje, zwłaszcza rodzinne, to spory wydatek, dlatego zaciskanie pasa często zaczyna się od wakacji.
Prawie 63 proc. mieszkańców małych miast (do 10 tys. mieszkańców) i 42 proc. dużych deklaruje, że na te wakacje nie wyda więcej niż na ubiegłoroczne albo w ogóle zrezygnuje z wyjazdu – wynika z „Barometru Rynku Consumer Finance”. Tymczasem agencja badawcza Minds & Roses ustaliła, że zamierzamy wydać na wakacje średnio 1614 zł na osobę – w ubiegłym roku było to 1358 zł. To rozchwianie łatwo zrozumieć: na wakacje ruszamy z mocnymi postanowieniami zachowania dyscypliny finansowej, a wychodzi – jak zawsze. Trudno wygrać z inflacją, która w turystycznych kurortach działa ze zdwojoną siłą. Dlatego w wakacyjnych relacjach sporo jest opowieści o paragonach grozy, czyli astronomicznie wysokich rachunkach. Smażona rybka z frytkami na papierowym talerzyku potrafi kosztować ponad 100 zł.