Napięcia wokół elektryków
Krótka kariera Izery. Miała być fabryka e-aut, jest pobojowisko
Rozległe pole w Jaworznie, w rejonie ul. Wojska Polskiego, przypomina pobojowisko. Jeszcze niedawno rósł tu las, ale już nie rośnie, bo na jego miejscu ma wyrosnąć wielka fabryka samochodów elektrycznych Izera. Takie w każdym razie było założenie. Na razie puste pole służy jako plan filmowy dla stacji telewizyjnych i twórców przedwyborczych klipów reklamowych. Dla jednych jako ilustracja tego, co zostało z megalomańskich projektów rządu PiS, dla innych jako wyrzut sumienia nowej władzy, która gotowa jest zaprzepaścić wielką gospodarczą szansę, jaką mogłoby stać się wprowadzenie Polski do ekskluzywnego klubu producentów aut na baterie.
„Miała być fabryka, a jest wycięty las” – mówił rok temu Donald Tusk, spacerując po polu, a kilka miesięcy później, w trakcie kampanii wyborczej na Śląsku, przekonywał, że „ogromny obszar wyciętego lasu i dzisiejsze pajacowanie premiera Morawieckiego są jedynym widoczny znakiem tej inwestycji”. Inaczej na to pole patrzył prezydent Jaworzna Paweł Silbert (PiS) w trakcie kampanii samorządowej. Zapewniał mieszkańców: „Obiecuję państwu, że będę walczył, aby budowa fabryki Izery jednak się rozpoczęła. O to samo proszę każdego mieszkańca miasta; upomnijmy się wspólnie o to, by rząd Premiera Donalda Tuska nie zwlekał z pozytywną decyzją dla budowy”. Mimo troski o Izerę przegrał starcie z trzydziestoletnim Michałem Kirkerem popieranym przez KO. Druga tura zadecyduje, czy po 22 latach rządów odda prezydencki fotel.
Auto chińsko-włosko-polskie
Być może do tego czasu rozstrzygnie się sprawa fabryki, która miałaby produkować chińskie auta elektryczne z włoskim nadwoziem i polskim znaczkiem na masce. Taki w każdym razie plan ma państwowa spółka ElectroMobility Poland (EMP) powołana do stworzenia polskiego narodowego e-auta i uruchomienia jego produkcji.