Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Niedziele dzielą – nawet koalicję. A ostatecznie zostanie po staremu

Zwolennicy utrzymania zakazu chcą chronić wolne niedziele, z których cieszą się zatrudnieni w dużych sklepach. Zwolennicy utrzymania zakazu chcą chronić wolne niedziele, z których cieszą się zatrudnieni w dużych sklepach. dimmushka / Smarterpix/PantherMedia
Posłowie Polski 2050 próbują rozmiękczyć zakaz pracy w handlu. Wszystkie sklepy miałyby działać bez ograniczeń w pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca. Szanse na taką zmianę są jednak minimalne.

W tym przypadku powstał zupełnie nowy układ sił w Sejmie. Projekt Polski 2050 ograniczający zakaz pracy w niedzielnym handlu podzielił koalicjantów. Popierają go tylko KO i Trzecia Droga, natomiast Lewica zapowiedziała, że zagłosuje przeciw temu pomysłowi. Podobne stanowisko ma oczywiście PiS, ale być może projekt uratują posłowie Konfederacji, którzy chcą skierować go do komisji. Głosowanie dopiero na następnym posiedzeniu Sejmu, czyli za dwa tygodnie. Zadecyduje mobilizacja w poszczególnych klubach – na papierze niewielką przewagę mają zwolennicy projektu.

Czytaj także: Handel w niedzielę. Ten spadek po PiS zostanie z nami na dłużej

Kompromis z kontrowersją

Jak twierdzą jego twórcy z Ryszardem Petru na czele, jest on próbą wypracowania kompromisu. Wszystkie sklepy mogłyby pracować w pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca, a w pozostałe obowiązywałyby dotychczasowe przepisy. Spore kontrowersje budzi jednak pomysł specjalnych zasad wynagradzania pracowników. Ci ze sklepów do tej pory objętych ograniczeniami mieliby za pracę w niedziele dostawać podwójną stawkę godzinową. Ale nie dotyczyłoby to osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych. Co więcej, nic nie zmieniłoby się dla pracowników ze sklepów, które już teraz są wyłączone z obostrzeń – np. na stacjach benzynowych czy dworcach, a także w cukierni albo kwiaciarni. Oni na podwójną stawkę, według projektu Polski 2050, liczyć by nie mogli.

Zwolennicy liberalizacji przepisów podkreślają, że niedzielny zakaz wcale nie pomógł małym sklepom, których w Polsce wciąż ubywa. Drugi ich argument to większe wydatki konsumentów, zmuszonych do przepłacania w niedziele za zakupy, skoro otwarte są tylko droższe punkty.

Reklama