Musik z procentami. Zareagował sam premier, ale branża alkoholowa nie ma się czego bać
To zbrodnia na polskich dzieciach – grzmi marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Wtórują mu politycy pozostałych partii. Na posiedzeniu rządu premier Donald Tusk zapowiedział „konsekwencje personalne wobec osób, które nie wykazały się odpowiednią czujnością”. Rząd – w osobie ministra rolnictwa – nad problemem ma się pochylić i „znaleźć skuteczną metodę, aby zablokować ten proceder”. Emocje wzbudziły saszetki z mocnym alkoholem, które przypominają musy owocowe. Co ciekawe, to właśnie firma produkująca takie musy, popularne zwłaszcza wśród dzieci, wpadła na pomysł, aby podobne opakowania wykorzystać do sprzedaży wódki w niewielkich ilościach. Nie ma sobie nic do zarzucenia, a o rozpętanie afery podejrzewa konkurentów. Alkohol w saszetkach to przecież takie minimałpki. Do tego nie zanieczyszczają tak środowiska jak rozbite butelki. Kłopot w tym, że najprawdopodobniej ten marketingowy chwyt jest legalny. Można oczywiście próbować oskarżyć producenta o promowanie w ten sposób alkoholu wśród nieletnich, ale ciężko będzie udowodnić takie zarzuty przed sądem. Przepisy nie mówią przecież nic o tym, w jakich opakowaniach można sprzedawać alkohol i jak bardzo mogą być one kolorowe.
Branża alkoholowa nie ma się w Polsce czego bać
Alkotubki to kolejna sprawa, przy okazji której uświadamiamy sobie, jak niewiele państwo może w starciu z producentami alkoholu. W tym roku wielokrotnie kontrowersje budziły wyjątkowo atrakcyjne ceny sprzedaży trunków. Zimą, w ramach swojej wojny cenowej, Lidl i Biedronka oferowały półlitrową wódkę po 9,99 zł, czyli poniżej kosztów samego podatku akcyzowego. Niedawno Lidl sprzedawał wino po 1,63 zł – podobno przez pomyłkę, chociaż takie wpadki jakoś nie zdarzają w przypadku pieczywa, warzyw czy owoców. Informacja poszła w świat, w głowie klientów zakodował się komunikat: warto w dyskoncie na półkach z alkoholem zawsze sprawdzić, czy znowu ktoś się nie „pomylił”. Piwne promocje dużych sieci w stylu 5 + 5 czy 10 + 10 (połowa butelek czy puszek za darmo przy większych zakupach) już nikogo specjalnie nie dziwią, skoro organizowane są w sposób ciągły. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów może oczywiście kontrolować, ale niewiele zrobi, skoro w Polsce nie ma przepisów ustalających minimalną cenę sprzedaży alkoholu. I chociaż od dawna o ich wprowadzenie apeluje wiele środowisk, resort finansów niedawno (podczas rozpatrywania w Senacie odpowiedniej petycji) wypowiedział się na ten temat negatywnie.
Polska bez prohibicji
Równie marne są szanse na ograniczenie wyjątkowo gęstej i działającej w wielu przypadkach całodobowo sieci sprzedaży alkoholu w naszym kraju. Na przykład pomysł zakazu sprzedaży trunków na stacjach benzynowych ma obowiązywać już tylko w godzinach nocnych, a poza tym nawet nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie. Teoretycznie każda gmina może u siebie wprowadzić nocną prohibicję – w praktyce z tych rozwiązań skorzystało dotąd zaledwie ok. 7 proc. samorządów i to najczęściej tylko w wybranych dzielnicach. Na przykład Warszawa dopiero teraz planuje stosowną uchwałę Rady Miasta, ale nie wiadomo, jaki będzie miała ona zakres.
Czytaj także: Rzuciła pracę na stacji, bo czuła się jak w monopolowym
Na trzy miliony małpek dziennie nikt ręki nie podniesie
Politycy, którzy dziś oburzają się na nowe pomysły marketingowe sprzedawców alkoholu, zachowują się jak hipokryci. To właśnie cała klasa polityczna przez lata tworzyła z Polski kraj, w którym alkohol jest tani i bardzo łatwo dostępny, bo panicznie bała się gniewu części elektoratu. Mało prawdopodobne, aby teraz nagle zmieniła front. Owszem, pewnie pojawią się nowe regulacje, głównie na pokaz (np. zdefiniowanie, w jakich opakowaniach można sprzedawać wódkę, a w jakich nie), ale branża alkoholowa nie ma się czego bać. Może i alkotubki a la mus owocowy jednak się nie upowszechnią, ale przecież nie muszą. Na trzy miliony małpek sprzedawanych dziennie nikt ręki nie podniesie. Tak samo jak na puszki czy butelki piwa dostępne w promocjach w cenie nawet poniżej 2 zł za sztukę. Bo kto odważy się na alkoholową krucjatę kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi?