Gdy Tomasz Szpikowski (34 l.) i Tomasz Misiak (32 l.) zakładali w 1999 r. agencję pracy tymczasowej Work Service (WS), byli jeszcze studentami. Obaj kończyli zarządzanie na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej, gdzie się poznali działając w uczelnianym samorządzie. Byli na utrzymaniu rodziców, a jednocześnie dorabiali. – Tomek organizował promocje koncernów tytoniowych, ja w weekendy handlowałem kosmetykami, które brałem z rodzinnej hurtowni – wspomina Misiak. Jednak trampoliną do prawdziwego biznesu stała się dla nich, działająca w piwnicach akademika, fundacja samorządu studenckiego. To tu Misiak zajął się rozkręcaniem działalności studenckich klubów, a Szpikowski prowadził biuro karier. – Potem założyliśmy w kilka osób spółkę – Zachodnią Grupę Inwestycyjną. Pomysły na jej działalność były różne. Podczas gdy jedni zajęli się handlem, Szpikowski z Misiakiem wybrali wynajem pracowników. Tak narodził się Work Service – opowiada Tomasz Hanczarek, ówczesny szef uczelnianego samorządu, który jest trzecim udziałowcem wrocławskiej spółki (ma 15 proc. akcji).
– Ledwie nasza firma powstała, zgłosiła się znajoma z Praktikera z pytaniem, czy nie pomógłbym znaleźć 60 studentów gotowych popracować w magazynie. Mieliśmy więc na początek trochę szczęścia – opowiada Szpikowski. Od tej znajomej dowiedzieli się, że ich oferta była tańsza aż o 40 proc. od usług zachodniej spółki Adecco. Podczas gdy obce firmy wynajmowały pracowników tymczasowych za 11 zł za godzinę, Work Service brał 7 zł. – Trafiliśmy na niszę, gdzie konkurencji prawie nie było. Zachodnie firmy dyktowały zaporowe stawki i nie chciały ich zmieniać, zupełnie nas lekceważąc. Zamiast korzystać z nadzwyczajnej koniunktury, obce agencje (m.