4806 zł brutto – tyle od początku przyszłego roku będzie wynosić w Polsce płaca minimalna. Tak zdecydował rząd, bo to jego kompetencja. W tym przypadku prezydent nie ma prawa weta. Ustalanie płacy minimalnej w ostatniej latach miało niewiele wspólnego z ekonomią, bo stało się orężem w walce politycznej. Wyjątkowo hojne pod tym względem okazały się rządy PiS. Partia ta odkryła, że płacą minimalną łatwo walczyć o głosy wyborców. Tym bardziej że przecież to głównie prywatne firmy i samorządy muszą znaleźć środki na podwyżki dla pracowników, a nie budżet państwa. A nie ma nic lepszego, niż robić prezenty za cudze pieniądze.
Czytaj także: Szybko i bez trzymanki. Płaca minimalna rujnuje państwo?
Hojny PiS, hojna koalicja 15 października
Teoretycznie silny wzrost płacy minimalnej w poprzednich latach miał zrekompensować skutki drożyzny. W rzeczywistości jednak był znacznie szybszy do tempa wzrostu cen. Na początku 2020 r. płaca minimalna wzrosła z 2250 do 2600 zł, czyli o prawie 16 proc., chociaż inflacja za 2019 r. wyniosła według danych GUS zaledwie 2,3 proc. Rok później płaca minimalna poszła w górę o kolejne 200 zł (7 proc.) – inflacja była o połowę niższa. W 2021 r. przyspieszyła do 5 proc., ale płaca minimalna 1 stycznia 2022 r. zwiększyła się o 7,5 proc. W 2022 r. i 2023 r. rzeczywiście mieliśmy do czynienia z atakiem drożyzny – ceny rosły odpowiednio o ponad 14 i 11 proc. Jednak rządzący dbali o to, żeby płaca minimalna zwiększała się znacznie wyraźniej. W wyborczym 2023 r. zaplanowano aż dwie jej podwyżki – w styczniu i lipcu – łącznie o niemal 20 proc.