Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Flota paralotów

Jak nie kupiono nowych samolotów...

Rządowy Tu-154M. Fot. Bartosz Głowacki. Rządowy Tu-154M. Fot. Bartosz Głowacki.
Nowe samoloty dla VIP-ów to opowieść ciągnąca się od lat. Teraz z tragiczną puentą.

[artykuł pochodzi z archiwum POLITYKI, z maja 2008 roku]

Przymiarki do zakupu nowej floty dla 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który wozi najważniejsze osoby w państwie, trwają od 1993 r. Od tego czasu kolejne rządy organizowały przetargi i je unieważniały. Politycy bali się posądzenia o rozrzutność. W obawie, że ich nazwiska przed wyborami trafią na czołówki brukowych gazet, kwestię wymiany posowieckich maszyn na nowe pozostawiali następcom. Wciąż powtarzane w mediach informacje, że dwa radzieckie TU-154 są paliwożerne i awaryjne, okazywały się za słabym argumentem za zakupami. Nie pomagała informacja, że najwyżsi urzędnicy nawet po kraju latają dużymi odrzutowcami, bo mniejsze Jaki-40 (zasięg do 1000 km), będące na wyposażeniu 36 pułku, uchodzą za jeszcze bardziej niebezpieczne. W dodatku niedawno skończył im się fabryczny resurs, rodzaj rękojmi producenta za stan techniczny samolotu. – Białorusini takie świadectwa ostatecznie wystawili, ale zastrzegli, iż są ważne na jeden przelot z Mińska do Warszawy – informuje pułkownik Tomasz Pietrzak, szef 36 pułku.

Taki muzealny obiekt nie mógłby latać w żadnej cywilnej linii, ale armia rządzi się własnymi prawami i nie zawsze trzyma się międzynarodowych standardów. Urząd Lotnictwa Cywilnego postanowił wreszcie tym praktykom przeciwdziałać. W kwietniu pilotom 36 pułku nie przedłużył cywilnych uprawnień do latania Jakami-40 (uzasadniając to brakiem dokumentów poświadczających ich dobry stan techniczny).

Trzy to za mało

Można powiedzieć, że prezes ULC umył ręce, gdyż jego gest niewiele zmienia. Pilotów wojskowych nikt o licencje nie pyta.

Polityka 19.2008 (2653) z dnia 10.05.2008; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Flota paralotów"
Reklama