Kilka tygodni temu do wieżowca przy ulicy Twardej w Warszawie, gdzie ma swą siedzibę Telekomunikacja Polska SA (TP), weszła ekipa urzędników Komisji Europejskiej z Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji w towarzystwie polskich kolegów z UOKiK. Interesowała ich dokumentacja dotycząca zasad rozliczeń między TP i jej spółką córką PTK Centertel. Choć kontrole to dla TP rzecz zwyczajna, jednak te z Komisji Europejskiej należą do rzadkości. Ostatnia taka miała miejsce w 2001 r. – Kontrola dotyczyła zarzutu stosowania przez TP praktyk ograniczających konkurencję – wyjaśnia prof. Maciej Rogalski, dyrektor Pionu Współpracy Regulacyjnej Grupy TP.
Ta niespodziewana wizyta to skutek skarg mniejszych konkurentów na metody, jakimi walczy z nimi TP. Jako tzw. operator zasiedziały, o dominującej pozycji rynkowej, podlega szczególnej kontroli regulatora, czyli prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Prezes czuwa, by ta pozycja nie była nadużywana i stara się promować konkurencję. Dlatego od połowy 2006 r. nałożył na TP obowiązek hurtowej odsprzedaży abonamentu tak, by jej abonenci nie byli przywiązani do drutów. Jeśli mali konkurenci zaoferują lepsze i tańsze usługi, dotychczasowy klient TP może z nich skorzystać. I to nie jak poprzednio, gdy będąc abonentem TP, mógł korzystać z konkurencyjnych połączeń międzynarodowych i międzystrefowych (używając określonych prefiksów), ale definitywnie rozstając się z narodowym operatorem. Wówczas ten nowy zawiera z nim umowę i sprzedaje mu swoje usługi pod własną marką.
Rozliczenie operatorów alternatywnych z TP (która nie przestaje być właścicielem pary miedzianych drutów wiodących do mieszkania abonenta) następuje na podstawie ramowej umowy, ustalonej przez prezesa UKE i według cennika przez niego zatwierdzonego.