Czy warto ratować polskie stocznie? Zapraszamy do dyskusji!
Jeśli katarski inwestor do północy nie wpłaci 381 mln złotych za stocznie w Gdyni i w Szczecinie, straci wadium w wysokości 8 mln euro, a minister skarbu najprawdopodobniej stanowisko. POLITYKA dowiedziała się nieoficjalnie, że dziś pomiędzy 10 a 11 rano miało dojść do sfinalizowania transakcji. Jednak zarówno w Ministerstwie Skarbu, jak i Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) z godziny na godzinę topnieje optymizm, czy w ogóle dojdzie ona do skutku do północy. Wizytę u notariusza na wszelki wypadek przeniesiono na wtorek.
Pieniądze na zakup stoczni miały być przelane na polskie konta już 21 lipca, ale na prośbę inwestora przesunięto ten termin. Wątpliwości inwestora wzbudził list Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego, w którym stwierdzono m.in., że stocznia w Szczecinie mogła być „pralnią brudnych pieniędzy" i została ona przejęta nielegalnie przez dotychczas zarządzającą nią spółkę. Stawiało to pod znakiem zapytania legalność całej transakcji.
Także 21 lipca warszawski sąd zarejestrował spółkę Polskie Stocznie, która ma być właścicielem majątku obu stoczni (z kapitałem zakładowym w wysokości 100 tys. zł). Jedynym udziałowcem tej spółki jest Stichting Particulier Fonds Greenrights, spółka z Antyli Holenderskich, która ma przeprowadzić transakcję zakupu obu stoczni. Gwarantem tej operacji jest katarski bank inwestycyjny QInvest oraz Qatar Islamic Bank.