Dziesięcioletnia wojna o PZU ciągle trwa, ostatni atak holenderskich jastrzębi nastąpił tej nocy. Kolejna potyczka, której rozstrzygnięcia nie sposób przewidzieć, nastąpi za kilka godzin – podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy PZU. Niektórzy członkowie zarządu Eureko (tzw. jastrzębie) będą walczyć o polskiego ubezpieczyciela do ostatniej kropli krwi. Na razie mają przewagę.
PRZECZYTAJ: Przedstawiamy kulisy negocjacji polskiej delegacji z Eureko
Na dwoje więc babka wróżyła. Jakkolwiek będzie, warto poznać szczegóły ugody, które i tak zaczynają wyciekać do mediów. Przewiduje ona – stąd ta determinacja jastrzębi – że kontrolę nad ubezpieczycielem zachowuje rząd polski, zaś pakiet Eureko docelowo skurczy się do poniżej 5 proc. Za pokój trzeba będzie jednak słono zapłacić, z kasy PZU. Eureko miałoby od razu dostać 4 mld zł zaległej dywidendy oraz około 3 mld zł rekompensaty. W przyszłym roku PZU weszłoby na giełdę i wtedy Eureko sprzedałoby część z posiadanych 33 proc. Docelowo jego zaangażowanie w polską spółkę skurczyłoby się do poniżej 5 proc. Rząd polski sprzedałby też wtedy 5 z posiadanych 55 proc (szacuje się, że za około 1,2 – 1,5 mld zł) i byłaby to druga rata rekompensaty dla Eureko.
Dla nas taka ugoda byłaby bardzo satysfakcjonująca, gdyż ostatecznie rozstrzyga o pozostawieniu kontroli nad PZU w polskich rękach. Eureko z kolei oddałoby swoje marzenia o potędze, związane z PZU (bez niego Eureko pozostanie lokalną, holenderską firma ubezpieczeniową) za ciężkie pieniądze, których ciągle bardzo potrzebuje. Kryzys i inwestycje w toksyczne papiery wpędził je bowiem w ogromne kłopoty finansowe, z których do tej pory ratował Eureko Rabobank (mniejszościowy akcjonariusz ma w nim 39 proc.