Fikcyjny meldunek miał posłużyć do stworzenia agentowi fałszywego życiorysu, czyli tzw. przykrycia niezbędnego do prowadzenia tajnych operacji. W CBA nie kryją, że tzw. legendowanie przykrywkowców to ważna część tajnych operacji. – Potajemne domeldowywanie lokatorów to łatwizna, czasem trzeba się posunąć o wiele dalej – zdradza pragnący zachować anonimowość oficer Departamentu Przykryć CBA. Na dowód tego podaje przykład słynnego agenta Romka, który tropiąc gigantyczne przekręty w branży cukierniczej, w ramach tworzenia nowego życiorysu musiał się zaprzyjaźnić z biznesmenem z Sopotu i trójką jego dzieci.
W ramach działań operacyjnych agent spędzał u niego całe dnie, a gdy biznesmen wyjeżdżał za granicę, także noce, co pozwoliło mu mocno zbliżyć się z jego żoną. – Jechał po bandzie, ale w tej pracy to konieczne. Podczas nieobecności biznesmena stawał się innym człowiekiem, zaczął używać jego żelu do włosów, nosić jego garnitury, jeździć jego Porsche Cayenne. Można powiedzieć, że wszedł w życie tego człowieka tak bardzo, że praktycznie stał się nim, co zresztą zostało oficjalnie potwierdzone dzięki sfałszowaniu przez nas kilku dokumentów – opowiada oficer. Rok temu, podczas kolejnego wyjazdu biznesmena, agent Romek zdecydował się przejąć jego firmę i zamieszkać w jego domu. Trzeba powiedzieć, że żona włączyła się w akcję, pomogła mu nawet wymienić zamki w drzwiach. Zdaniem mojego rozmówcy Biuro odniosło duży sukces. – Nasz człowiek zdobył nowy życiorys, a przy okazji dom i rodzinę, której nigdy nie miał. Problem był tylko z biznesmenem, który nie umiał pogodzić się z tym, że nie jest już sobą i że kto inny jest teraz nim.