Ślę tyle życzeń, ile jest ryb w morzu.
(„Modi Dictaminum”, XII w.)
Średniowiecznym autorom listów miłosnych przelewanie uczuć na papier przysparzało wielu kłopotów. Dowodzi tego właśnie odnaleziony najstarszy podręcznik do pisania listów. Ułożony po łacinie listownik z XII w. odkryli w Biblioteca Capitolare w Weronie badacze z Uniwersytetu w Sienie. Pergaminowy podręcznik o tytule „Modi Dictaminum” miał rozdział poświęcony listom miłosnym. Dedykowany jest niejakiemu Guido, któremu autor podpowiada, jak radzić sobie z tym trudnym zadaniem, proponując m.in. takie sformułowania, jak „moja miłość do ciebie jest tak wielka, że nie potrafię jej wyrazić słowami”. Autor podręcznika podkreśla przy tym, że należy często odwoływać się do cierpienia serca i porównywać ukochaną do drogich kamieni.
Ekspert od pisania listów miłosnych instruuje także kobiety. – Zapewne te wchodzące w eleganckie miłosne związki, które wymagały pisania listów, były wykształcone – mówi specjalizująca się w średniowiecznej literaturze francuskiej dr Ewa Żółkiewska z Uniwersytetu Warszawskiego. – Wówczas miłosna korespondencja nie wychodziła spod piór legalnych małżonków, gdyż związek małżeński rzadko kiedy zawierano z miłości, to był układ ekonomiczno-rodowy, a nie romantyczny. O listach miłosnych ukrytych w piórach łabędzia wspomina dwunastowieczna francuska pisarka Marie de France. Tristan też zostawia Izoldzie rodzaj tajnego znaku-listu (rzeźbioną gałązkę), by się z nią umówić na schadzkę.