Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Jak wychować dziecko w weekend?

Żeby sprostać temu trudnemu zadaniu, należy korzystać z nowego rodzaju pieluszek, ze stymulujących intelektualnie zabawek, zajęć prowadzonych modną właśnie metodą. Czytać 20 min dziennie, spacerować 2 godz., głaskać 5 razy po 5 min. Żeby sprostać temu trudnemu zadaniu, należy korzystać z nowego rodzaju pieluszek, ze stymulujących intelektualnie zabawek, zajęć prowadzonych modną właśnie metodą. Czytać 20 min dziennie, spacerować 2 godz., głaskać 5 razy po 5 min. David Beale / StockSnap.io
Czy z dziesiątków podręczników, które o ojcostwie i macierzyństwie piszą jak o nauce paralotniarstwa lub wędkowania, wyłania się jakaś jednolita teoria? I czy mogłaby odnaleźć się w niej coraz bardziej zniechęcona do macierzyństwa Polka, wciągając w to jeszcze bardziej przestraszonego perspektywą ojcostwa Polaka?
Bezpowrotnie i nieodwracalnie zmieniła się społeczna rola kobiety. Zazwyczaj jest solidnie wykształcona, pracuje na wyszarpanym z trudem stanowisku, a rynek recesyjny nie zachęca do przerwania nauki i kariery.Josh Applegate/StockSnap.io Bezpowrotnie i nieodwracalnie zmieniła się społeczna rola kobiety. Zazwyczaj jest solidnie wykształcona, pracuje na wyszarpanym z trudem stanowisku, a rynek recesyjny nie zachęca do przerwania nauki i kariery.

[Tekst został opublikowany 7 lutego 2004 roku.]

Ośmiusetstronicowy poradnikowy klasyk autorstwa dr. Spocka uspokajał: niemowlak nie jest tak kruchy jak wygląda, nawet skóra na miękkim ciemiączku ma grubość porządnego brezentu.

Jednak Kamili S., debiutującej 32-letniej matce przywiezionego ze szpitala noworodka, trudno było opanować uczucie samotności (sparaliżowany nową rolą ojciec niemowlaka kiwał się pod ścianą) i niepewności towarzyszące samodzielnej zmianie pampersa, pierwszej kąpieli oraz transportowi córki z wanienki do łóżka.

Ciągle nie włączał się instynkt macierzyński, którego pojawienie się w ciągu około 72 godzin po porodzie zapowiadał inny poradnik.

Gdyby Kamila urodziła córkę w rodzinnym Kole, miałaby z pewnością potężne matczyne wsparcie. Byłoby bezpieczniej i łatwiej. Gdy Kamilę rodziła jej matka – w pogotowiu czekała trzypokoleniowa rodzina.

Pewna 45-letnia wielkomiejska kobieta umiarkowanej kariery powiada, że rozterki, zarówno przed urodzeniem dziecka jak i późniejsze 18 lat dylematów wychowawczych, wydają się jej obecnie niczym wobec dramatu tego dnia, kiedy znalazła się sam na sam ze swoją świeżo narodzoną córką. – Boleśnie uświadomiłam sobie, że przez wieki kobiety uczyły się rodzić i wychowywać w swym rozległym ekosystemie: wśród matek, sióstr, kuzynek. Bezustannie ktoś był w ciąży, parł, przewijał, odczyniał złe uroki. Moja teściowa, która nawet usiłowała spieszyć mi na odsiecz, dysponowała pewnym kapitałem wiedzy, ale czułam, że potrzebuję jakiejś światlejszej instrukcji obsługi niż ludowy przekaz o powijakach, krępowaniu nóżek, żeby się stawy nie wywichnęły, i wiązaniu czerwonych kokardek u wezgłowia łóżeczka, żeby nikt nie zauroczył.

Reklama