Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Łamanie praw rzecznika

Z życia sfer

Chwilowy brak nowych afer i związanych z tymi aferami aferzystów spowodował, że media, nie mając nic lepszego do roboty, zaczęły się czepiać niewinnych ludzi.

Ofiarą „Gazety Wyborczej” padł np. rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski – człowiek, który dopiero co szczęśliwie powrócił do zdrowia po ataku wyjątkowo świńskiej grypy. Dziś wiemy, że chorobę tę wywołała u rzecznika minister zdrowia, która uniemożliwiła mu dostęp do szczepionki poprzez jej niezakupienie. Osłabiony i trawiony silną gorączką rzecznik Kochanowski zmuszony był pozwać ją do sądu „za doznaną krzywdę spowodowaną rozstrojem zdrowia”. Krzywda miała charakter złożony i – jak podkreślił w pozwie – wyrażała się „w postaci cierpień fizycznych i psychicznych”, wynikających m.in. z tego, że „docierające z mediów sygnały wywoływały u powoda stan zagrożenia dla życia i zdrowia”.

Cierpienia Janusza Kochanowskiego są zrozumiałe – nie od dziś wiadomo, że częste obcowanie z mediami źle wpływa na życie i zdrowie odbiorcy. Sygnały docierające z mediów z reguły są niepokojące i wywołują stan zagrożenia, który mija dopiero wówczas, gdy sygnały te zanikną, np. w wyniku wyłączenia odbiornika. Można zatem powiedzieć, że włączając media i odbierając płynące z nich sygnały, rzecznik sam sprowadził na siebie zagrożenie, ale z drugiej strony, gdyby sygnałów tych nie odbierał, w ogóle nie miałby wiedzy o istniejącym zagrożeniu, przez co byłby jeszcze bardziej zagrożony.

Sprawa ta pokazuje, z jakimi cierpieniami wiąże się praca rzecznika, o czym niewiele wiedzieliśmy. Tym większy sprzeciw budzi atak „Gazety”, która ujawniła, że z pieniędzy podatników rzecznik zafundował sobie superatrakcyjny abonament na ochronę zdrowia za 700 zł miesięcznie.

Polityka 9.2010 (2745) z dnia 27.02.2010; s. 4
Oryginalny tytuł tekstu: "Łamanie praw rzecznika"
Reklama