Społeczeństwo

Piekło w raju

Agnieszka Paczkowska o tym, dlaczego niektórzy (zwłaszcza kobiety) kochają za bardzo

Czy miłość między dwojgiem ludzi, najpiękniejsze uczucie na świecie, może być czymś negatywnym? Kochać za bardzo oznacza w istocie uzależnienie od drugiej osoby; taki stan nazywany jest też miłością nałogową lub obsesyjną. Badacze zgadzają się, że głównym jej motorem jest nieumiejętność nawiązania satysfakcjonującej relacji emocjonalnej z samym sobą. Zaobserwowano, że kobiety kochające za bardzo jako dzieci były albo samotne, albo odrzucone. W atmosferze pozbawionej poczucia bezpieczeństwa rozwinął się w nich przemożny instynkt kierowania ludźmi i sytuacjami. Pragną odtworzyć swoje cierpienia w nadziei, że wreszcie nad nimi zapanują i spełnią niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa.

Olbrzymi głód miłości – jak się takiej kobiecie wydaje – może zaspokoić jedynie taki związek, w  którym odczuje ona całkowite zespolenie z partnerem. Partner, na którym kobiecie zależy, zazwyczaj nie zachowuje się tak, jakby ona sobie życzyła. Więc ona zaczyna się miotać w poszukiwaniu sposobów na jego zmianę. Próbując przeobrażać - knuje, manipuluje, a gdy ponosi klęskę - ogarnia ją złość, zniechęcenie i depresja. W tym czasie, kiedy mężczyzna rozczarowuje, ona jest coraz bardziej skupiona na nim, na jego problemach, pomyślności, a przede wszystkim na jego stosunku do niej. Dokłada starań, żeby jako para robili wrażenie szczęśliwszych, niż są. Ukrywając prawdę przed światem, ukrywa ją sama przed sobą. Niezdolna do zaakceptowania faktu, że jest on taki, jaki jest, stwierdza, że straciła kontrolę nie tylko nad nim, ale i własnym życiem. Traci do siebie szacunek. Jest w końcu niezdolna do oceny swoich decyzji i oceny życia, które prowadzi.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Życie seksualne polskich księży. Michałowe z plebanii odchodzą, wchodzą tinderowe

Młodzi księża są bardziej aspołeczni, stałe związki to dla nich wyjście ze strefy komfortu. Szukają relacji na portalach społecznościowych. Przelotnych, bez zobowiązań – mówi Artur Nowak, autor reportaży „Plebania” i „Zakrystia”.

Joanna Podgórska
16.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną