Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Tylko krzyczeć nie mogą

Spór o język niesłyszących

Filip Springer / Visavis.pl
Istnieją dwa języki migowe: sztuczny, zwany systemem, i naturalny, którym porozumiewa się większość niesłyszących. To właśnie w tym drugim języku powinno się ich uczyć w polskiej szkole, tak jak na świecie.

Żeby to lepiej pojąć, trzeba przeprowadzić na sobie pewien eksperyment. Nie, nie wystarczy włożyć zatyczki do uszu i przejść się ulicą, kupić chleb albo bilety do kina. Trzeba spotkać się z kimś głuchym i poprosić, żeby opowiedział jakąś ciekawą historię. Siedzisz, patrzysz, nic nie rozumiesz. Po minie swojego głuchego rozmówcy widzisz, że oczekuje od ciebie odpowiedzi na pytanie. Próbuje ci tłumaczyć, ale ty nic nie łapiesz, więc milczysz. Klepie cię w ramię. Przychodzą inni głusi, stają wokół ciebie, migają ze sobą, nie wiesz, czy o tobie. Śmieją się. Twoja ciekawość przeradza się w irytację, potem złość, chcesz już kończyć. Przytrzymują cię, każą czekać, coś znowu migają, znów się śmieją. Próbują tłumaczyć. Wyobraź teraz sobie, że masz 7 lat i trafiasz do szkoły, gdzie spotyka cię coś takiego.

Olga

Na zajęcia do Olgi przychodzą studenci z kilku kierunków, głównie z polonistyki, ale też z innych filologii i z pedagogiki. Mówią, że są tu głównie z ciekawości. Siadają w kręgu, tak by każdy widział każdego, a Olga staje na środku i aż promienieje z dumy. Po pierwsze dlatego, że znów przyszli niemal wszyscy, po drugie, że ona może tam stanąć i robić to, o czym marzyła od podstawówki. Uczyć.

Zajęcia Olgi Romanowskiej na Uniwersytecie Łódzkim są jednymi z pierwszych w Polsce kursowych zajęć akademickich z Polskiego Języka Migowego. Olga jest głucha od trzeciego roku życia, mniej więcej cztery lata później wpadła na pomysł, by zostać nauczycielką. I została.

Do podstawówki poszła jeszcze takiej, w której były dzieci słyszące.

Polityka 13.2010 (2749) z dnia 27.03.2010; Na własne oczy; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Tylko krzyczeć nie mogą"
Reklama