Przypływ energii czy dołek?
Dlaczego mimo wiosny wciąż nie mamy na nic siły
Objawy zaburzeń afektywnych - depresji lub zaburzenia dwubiegunowego - u wielu ludzi powracają w tych samych porach roku. W Polsce spotykamy się dość często z depresją sezonową, nazywaną zimową, która zazwyczaj zaczyna się we wrześniu lub ostatnim kwartale roku. Objawy tej choroby u wielu osób kończą się z nadejściem wiosny. Jednak nie dzieje się tak u wszystkich. Wbrew temu, co się zazwyczaj sądzi, sezonowość zaburzeń nie dotyczy wyłącznie zimy. U części osób objawy depresji na przełomie zimy i wiosny nawet nasilają się. Istnieje też grupa ludzi, którzy dobrze się czują jesienią i wczesną zimą, a depresja rozpoczyna się u nich późną zimą i ciągnie się przed pewien czas, także wiosną.
Depresja sezonowa bywa często mylona z reakcjami i zachowaniami, które mieszczą się w granicach zdrowia. Nie polega ona na tym, że nie lubi się jakiejś pory roku. Nie jest chandrą, zmęczeniem, „wypaleniem”, ani rozleniwieniem. Nie wystarczy odczuwać wpływu pogody na samopoczucie – to przeżywa bardzo wielu z nas. O depresji można mówić, gdy pojawiają się wyraźne objawy chorobowe: nie podające się naszej woli spowolnienie i nadmierna senność, zaburzenia pamięci i koncentracji, gorsza sprawność intelektualna. Mówiąc potocznie, osoba z depresją sezonową „nie nadąża”, choć walczy o wykrzesanie z siebie energii. Częste jest także zwiększenie apetytu na słodycze i wzrost masy ciała. Choć to depresja, bardziej dokuczliwe niż zmiany nastroju mogą być ociężałość i brak wigoru.
Wiele osób z łagodnymi objawami depresji sezonowej radzi sobie samodzielnie, często zresztą nie wiedząc o swojej chorobie. Intuicyjnie dostosowują ilość pracy do swoich zmniejszonych możliwości, chodzą na spacery, uprawiają sport, jedzą więcej słodyczy, co w pewnych granicach może być pożyteczne – bo słodycze dostarczają energii.