Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz: – Wiedział pan, że latem 1981 r. Albin Siwak, wtedy zastępca członka KC PZPR, powtarzał, że to niegodne, żeby syn wicepremiera Mieczysława Rakowskiego wyjeżdżał z Polski?
Arthur Rakowski: – Ależ ojciec w ogóle nie wiedział, że wyjeżdżam!
Nie powiedział pan ojcu, że zamierza emigrować?
Miałem dwadzieścia parę lat, byłem studentem dziennikarstwa na UW, oficjalnie wyjechałem, żeby w czasie wakacji popracować w Szwecji. Przez całe studia tak wyjeżdżałem i wracałem. Tego lata odbyłem praktyki w jakimś czasopiśmie związkowym i zupełnie nie miałem pomysłu na życie w Polsce.
Wyjechał pan z żoną i rocznym dzieckiem.
To była dość wariacka decyzja. Pewnie dziś więcej czasu spędziłbym namyślając się, jaki samochód kupić, niż wtedy, podejmując decyzję o wyjeździe na stałe.
Dlaczego nie powiedział pan o tym ojcu?
Nie miałem pewności, jak zareaguje. To było dla mnie trudne. W tamtym czasie nie mieliśmy szczególnie bliskich kontaktów.
Bał się pan, że ojciec nie pozwoli panu wyjechać?
Mogłem nie dostać paszportu na przykład.
Tata by wstrzymał?
Wtedy nie wykluczałem takiej możliwości. Dziś raczej w to wątpię.
Pan wie, że przez pana wyjazd jego kariera wisiała na włosku? On był człowiekiem władzy, a pan człowiekiem, który ucieka zza żelaznej kurtyny.
Chciałem uniknąć obopólnych komplikacji, dlatego wyjechałem incognito. W Szwecji złożyłem podanie o wyjazd do Australii. Nigdzie nie napisałem, że mam ojca wicepremiera.