Będziemy też potrafili przywołać okoliczności, w których po raz pierwszy usłyszeliśmy lub przeczytaliśmy o rozbiciu się prezydenckiego samolotu. Dzieje się tak w przypadku bardzo nielicznych zdarzeń, które – mimo, że nie dotyczą osób, które znaliśmy osobiście - zapisują się w naszej pamięci tak, jak znaczące epizody w naszym prywatnym życiu. Nasze reakcje na wieść o katastrofie były też zapewne bardzo podobne. Najpierw niedowierzanie; bo jak sobie wyobrazić, że naprawdę zdarzyła się taka tragedia, w której oprócz głowy państwa ginie tyle ważnych i powszechnie znanych osobistości? Następnie żal i poczucie zagubienia. W końcu takie zdarzenie nie ma precedensu w naszej historii.
Tragedia pod Smoleńskiem ma podwójny wymiar: dotyczy najważniejszych osób w Polsce, ale zarazem osób, które – choć mogliśmy ich nie znać osobiście – przez wiele lat gościły na ekranach telewizorów i stały się bohaterami naszej zbiorowej wyobraźni. Niezależnie od tego, w jakim stopniu sympatyzowaliśmy z ich poglądami, byli to w jakimś sensie bliscy nam ludzie, których działalność obserwowaliśmy od lat. I z tego względu, oprócz normalnego w tych okolicznościach żalu w wyniku tragicznej śmierci tak dużej grupy ludzi, rodzi się poczucie osobistej straty.
Zapewne najbliższe dni będą po prostu czasem żałoby i próbą dojścia do równowagi. Prawo, konstytucja stanowią, jakie działania powinny być podjęte i ciągłość działania instytucji zostanie zapewniona. Niemniej jednak konsekwencje tej tragedii dla polskiego życia politycznego będą ogromne i odległe w czasie. Czy tragedia ta wyciszy spory pomiędzy politykami? Zapewne na jakiś czas tak. Podobnie jak większość z nas zapewne straci zainteresowanie tym, co do niedawna jeszcze rozpalało emocje.