Tomasz Warykiewicz (dzisiaj 51 lat), po 1989 r. przeszedł z milicji do policji i został jej gwiazdą. Na początku lat 90. stworzył w Krakowie Antygang – elitarną jednostkę walczącą z miejscową mafią. Podziemie kryminalne wydało wtedy na niego wyrok śmierci. Wynajęto płatnego zabójcę. Na szczęście ten zlecenia nie wykonał, bo został wcześniej namierzony. Warykiewicza przeniesiono do Warszawy, gdzie (wraz z Adamem Rapackim, Jerzym Nęckim, Sławomirem Śnieżko i Mirosławem Nowackim) stworzył w polskiej policji system PPP: policjant pod przykryciem. Od połowy lat 90. policja prowadzi operacje specjalne, używając funkcjonariuszy, którzy ze zmienioną tożsamością przenikają do grup przestępczych.
Przez kilka lat Tomasz Warykiewicz był naczelnikiem wydziału operacji specjalnych w CBŚ. Potem w ramach misji ONZ szkolił policjantów w Bośni. Kiedy tworzono Centralne Biuro Antykorupcyjne, został doradcą szefa, Mariusza Kamińskiego. Miał zająć się szkoleniem funkcjonariuszy tej jednostki do pracy pod przykryciem. Nie zdążył. Został negatywnym bohaterem filmu dokumentalnego i czołówek w gazetach codziennych. Wskazano go jako oprawcę maltretującego w 1987 r. w Krakowie manifestantów podczas opozycyjnej demonstracji z okazji 3 maja.
Przed krakowskim sądem trwa proces sześciu byłych milicjantów z ówczesnego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie. Prokurator zarzuca im pobicie uczestników owej manifestacji. Dwunastu pokrzywdzonych to przeważnie dawni działacze Konfederacji Polski Niepodległej (KPN). Jednym z nich jest znany krakowski dziennikarz, autor filmów dokumentalnych Maciej Gawlikowski.
Wtedy w maju, na wiecu, Gawlikowski miał 20 lat. Jak wielu innych został poturbowany. – Dwóch mnie trzymało, a Andrzej Cz. walił pięścią po głowie – wspomina.