Jest dzień po Krystynie, 14 marca. Hanna C. wraca tramwajem do domu z zaległych imienin siostry. Na wieży kościelnej przy ul. Broniewskiego widzi godzinę 21.40. Zasiedziały się, jak zwykle. Odkąd reszta rodzeństwa wykruszyła się na tamten świat, zżyte są niesamowicie. Obie podobne do złudzenia (wzrostu dużej juki, mniej więcej 150 cm). Również osobowościowo.
Więc Hanna wysiada z tramwaju. Mieszka w pierwszym bloku za komendą. Jest przyjemna widoczność, zapewne spowodowana śniegiem, co musiało uśpić jej czujność, bo nie wyciąga rutynowo gazu z torebki, żeby przenieść go do kieszeni. Pierwszy gaz kupiła na Stadionie Dziesięciolecia, naoglądawszy się w telewizji tego chamstwa. Z powodu chamstwa już nawet przestała palić na ulicy, bo nic tylko daj, i jeszcze dla kolegi. To cholery można dostać. Albo te Rumunki, żebrzące na beciki z dziećmi. Przypomina w tramwaju dającym, że biedy to my mamy swojej polskiej dość.
Atak
Nagle pod samą latarnią łapie ją za mankiet jakiś, za przeproszeniem, bandyta. Rwie torebkę i rwie, a ona nie puszcza. W torebce ma dorobek życia: psią emeryturę za przepracowanych jako sprzątająca na kolei 36 lat i 6 miesięcy. Pieniądze przekładała z portfela do regału dopiero w połowie miesiąca, po opłaceniu wszystkich rachunków. Bo nie preferuje konta. A po co jej denerwować się, czy łyknie kartę, czy nie? Poza tym zdarza się, że wnuczki przychodzą: a nie masz babciu 10 zł, bo mnie się nie chce do bankomatu lecieć? To ona ma powiedzieć, że nie ma? Siostra Krystyna, lat 68, poddała się i posiada konto. Hanna do siostry mówi tak: a jak bomba pierdyknie w bank, jak udowodnisz, ile miałaś? Krystyna wtedy do niej: jak pierdyknie, to listonosz też ci nie przyniesie. Więc na dwoje babka wróżyła.
Oprócz psich pieniędzy dorobek życia w torebce składał się z: podziękowań pisemnych naczelnika kolei za uczciwą pracę, które nosiła dla satysfakcji; deputatu węglowego wartości 700 zł, przyznawanego corocznie, który chciała zdeponować w regale, gdyż nie należy do osób oglądających się, aż jej dzieci dadzą; ulgowej legitymacji kolejowej, na którą podróżowała w tę i z powrotem za symboliczne kwoty, na przykład cztery lata temu do Częstochowy, a dziesięć lat temu do Watykanu (dopłacając na granicy suplemento), okularów, recept, leków na cukrzycę oraz ciśnienie, notesów z adresami, książeczki zdrowia, książeczki cukrzyka, książeczki do nabożeństwa, różańca w futerale.