Partii tej nie pozostało już nic do wygrania, co musi ją frustrować i przygnębiać. Fakt, że ugrupowanie to w najbliższym czasie nie ma żadnych widoków na kolejny sukces, będzie rodzić napięcia, może również doprowadzić do zakwestionowania przywództwa Donalda Tuska, który w opinii wielu polityków PO jest za obecną sytuację odpowiedzialny.
Oczywiście, może się on tłumaczyć, że wcale nie chciał, aby wszystko się tak skończyło. Problem w tym, że samo chciejstwo to za mało, zwłaszcza jeśli za przeciwnika ma się Jarosława Kaczyńskiego.
Zwolennicy prezesa PiS już ogłosili jego sukces w wyborach, tłumacząc, że nie chciał on ich wygrać i nie wygrał, dzięki czemu otworzył sobie drogę do zostania w przyszłości premierem, co dowodzi jego dalekowzroczności. Sukces ten Jarosław Kaczyński zawdzięcza sprawności swojego sztabu oraz jakości kampanii, która w zgodnej opinii wszystkich była o wiele lepsza od niemrawej kampanii Komorowskiego.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji Komorowski od początku był skazany na sukces. Sytuację próbował odwrócić poseł Palikot, który swoimi wystąpieniami starał się osłabić pozycję Komorowskiego. Niestety, efektem działań Palikota była jedynie niespodziewana przegrana Komorowskiego w Lublinie, co potwierdza, że Palikot jest politykiem o wymiarze lokalnym, bez większego znaczenia dla reszty kraju.
Układ, w którym lepiej już być nie może, dla wielu członków Platformy oznacza konieczność rozstania się z politycznymi marzeniami. Oczywiście, PO może wygrać kolejne wybory, ale jest to bez sensu, bo i tak ma pełnię władzy i władzy tej już jej nie przybędzie. Partia jest zatem skazana na angażowanie się w wyczerpujące i kosztowne kampanie tylko po to, aby osiągnąć to, co już osiągnęła.