Ustawa, która obowiązuje od marca, została przyjęta przez Sejm prawie jednomyślnie, a opinia społeczna zaakceptowała ją bez mrugnięcia okiem. Choć nastawienie do pedofilów jest bardzo surowe. Sondaż OBOP dla „Dziennika” (z września 2008 r.) wykazał, że 69 proc. obywateli popiera tzw. kastrację chemiczną, a w zamówionym w tym samym czasie przez TVN24, że 60 proc. zgadza się na obcięcie genitaliów przez chirurga, mimo że to w Polsce prawnie niedozwolone. Ustawa mówi o przymusie leczenia w przypadkach zakwalifikowanych przez ekspertów i określa procedury terapii.
Pedofilia – przyjmują naukowcy – jest skutkiem utrwalenia się na stałe zachowań, urazów i doznań z okresu wczesnego dzieciństwa i dojrzewania, są to więc zachowania nabyte, a jako takie mogą zostać skorygowane.
Niemoralny pociąg
Nie da się pedofilii wyleczyć. Można natomiast nauczyć dotkniętego nią człowieka, jak nad nią zapanować, jak zachowywać swoisty celibat. W odróżnieniu od sytuacji księży nie chodzi tu o zduszenie w człowieku seksualności, lecz o skierowanie jej na inne, akceptowane społecznie tory.
Pedofile sami niezmiernie rzadko zgłaszają się na leczenie. Co najwyżej do prywatnych terapeutów, jeśli ich na to stać. Dr Arkadiusz Bilejczyk, seksuolog z Warszawy, który prowadzi terapię (opłacaną przez NFZ) z jedyną grupą pedofilów w Polsce, zwraca uwagę, że w państwowej placówce zawsze zostanie jakiś ślad w papierach. A pedofil za nic nie chce nigdzie figurować. Uprawia seks samotny i dorywczy. W gruncie rzeczy nie chce się leczyć. Wyrzeczenie się kontaktu z dzieckiem napełnia go przerażeniem.