JEC: Negatywne emocje między dawnymi ludźmi „Solidarności”, uwolnione przy okazji 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, wydają się silniejsze niż kiedyś między działaczami opozycji a ich przeciwnikami ideologicznymi. Jak psychologia wyjaśnia tak silną eskalację niechęci?
Dr Konrad Maj: W takich dyskusjach często pojawia się zjawisko polaryzacji grupowej. Silne uprzedzenia zwykle dochodzą do głosu, gdy spotykają się środowiska, które są sobie niechętne, zwłaszcza gdy wokół jest widownia. Każdy chce pokazać przed kamerami, kto jest górą w konfrontacji. Warto wziąć pod uwagę również to, że dawni opozycjoniści to głównie związkowcy, ludzie z natury nonkonformistyczni, takie rogate dusze, które lubią robić i mówić, co myślą i czują – inaczej nie zaangażowaliby się w ten rodzaj działalności.
Jak taka wzajemna wrogość rodzi się między osobami, które kiedyś walczyły o to samo i przecież wspólnie odniosły w tej walce sukces?
Działacze „Solidarności” zawsze się różnili, te podziały nie są nowe. Mieli inne wizje Polski i walki o jej niepodległość: czy budować państwo bardziej liberalne, czy konserwatywne, czy szukać porozumienia z ludźmi władzy, czy raczej wywalczyć wolność siłą. Mówiąc metaforycznie: dwie grupy działaczy próbowały obalić komunistyczny mur, tyle, że uderzały z różnych stron. Gdy ten obiekt runął – stanęły naprzeciwko siebie, ale zamiast paść sobie w ramiona nadal okładały się młotkami. Dopóki był wspólny cel - sprzeciw wobec PRL-owskiej władzy – ci ludzie mieli wspólną tożsamość, pewne różnice ideowe schodziły na plan dalszy.