Społeczeństwo

Zaraźliwa rewolucja

Takver / Flickr CC by SA
Jak to się dzieje, że ruchy antyrządowe pojawiają się po kolei w sąsiadujących ze sobą państwach?
Dr Tomasz GrzybPolityka Dr Tomasz Grzyb

Rewolucja w Egipcie zaczęła się po masowych protestach w Tunezji, demonstracje trwają także w Jemenie i Jordanii. Jaki jest psychologiczny mechanizm rozprzestrzeniania się takich ruchów?

Dr Tomasz Grzyb: Kraje, których mieszkańcy w podobnym czasie powstają przeciwko władzom, zazwyczaj są do siebie podobne. Między Tunezją, Egiptem, Jordanią, czy Jemenem można znaleźć wiele wspólnych mianowników. Tak samo było w Jesieni Ludów w 1989 r. w większości państw naszego regionu. Wspólna dla krajów Bliskiego Wschodu, w których dziś dochodzi do protestów, jest przede wszystkim bieda mieszkańców, której my, jako turyści nie dostrzegamy. Gdy więc Jemeńczyk czy Egipcjanin patrzy na Tunezję, myśli: to tak jak u nas – skoro oni zażądali zmian, my też możemy. Zbliżona jest też dynamika zdarzeń. Kilkanaście miesięcy temu protesty przeciwko fałszerstwom wyborczym w Iranie dramatycznie wzmogły się po tym, jak policja zabiła studentkę Nedę. W Tunezji podobne znaczenie miało samospalenie bezrobotnego młodego magistra Mohameda Buazizi.

Te śmierci stają się mitem założycielskim dla nowych ruchów?

Tak. Trudniej wpisać na transparenty konkretne żądania ekonomiczne, łatwiej: wszystko za Buazizi, albo precz z Mubarakiem. Oczywiście, co wielokrotnie się podkreśla, nie sposób pominąć roli nowych mediów w organizacji i rozprzestrzenianiu się tych ruchów. Wiele rewolucji upadło przez brak informacji. Dziś – mimo prób – nie sposób wyłączyć Internetu, za pośrednictwem którego komunikują się niezadowoleni obywatele każdego z tych krajów i poprzez który informacja o ich działaniach przenosi się dalej. Jednocześnie, gdy na portalach społecznościowych grupy zwolenników opozycji rosną w siłę, zaczyna działać zjawisko społecznego dowodu słuszności - jeśli jest nas tak dużo, to znaczy, że mamy rację. A najistotniejsze zadanie wszystkich inicjujących protesty to przeciągnąć na swoją stronę ludzi środka. Większość członków większości społeczeństw nie ma skrystalizowanych poglądów politycznych. Chcą – ot, żeby było trochę lepiej niż jest. To, czy zwolennicy zmiany, czy zwolennicy utrzymania dotychczasowego porządku przekonają ich, że są w stanie to trochę lepiej zapewnić, jest sprawą otwartą. Przy czym zwolennikom zmiany, znów – w większości - nie chodzi o zmiany ustrojowe, a tylko o personalne.

W Egipcie spokojne początkowo demonstracje przebiegają coraz gwałtowniej – przeciwnicy i zwolennicy prezydenta Mubaraka walczą ze sobą, ludzie giną. Czy ta zmiana charakteru protestów też może się rozprzestrzenić?

Tak niekoniecznie musi się stać. By wrócić do przykładu Jesieni Ludów – zupełnie inaczej przebiegła transformacja u nas czy w Czechach, a inaczej w Rumunii. Każde państwo i społeczeństwo ma swoją specyfikę. Nie jestem arabistą, ale mam wrażenie, że w przypadku ruchów, o których teraz mówimy, różnica jest związana z rolą sił porządkowych. W Egipcie dopiero w czwartek wojsko interweniowało, by powstrzymać przemoc między zwolennikami a przeciwnikami prezydenta. W innych krajach siły porządkowe są dużo bardziej stanowcze, dlatego przypuszczam, że wybuch agresji jest mniej prawdopodobny.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną