Jaka piękna jest ta Kasia! Ma jasne włosy, które wyglądają, jakby nie były farbowane. Jest wysoka, zgrabna i modnie ubrana; faceci gapią się za nią na ulicy. W uśmiechu Kasia pokazuje ładne zęby. Miło jest z Kasią wieczorem na stancji, kiedy ma się ją wyłącznie dla siebie. Olsztyn wtedy znika, jest tylko dwoje ludzi, telewizja, lodówka, łóżko i papierosy. Kasia jest dobrą dziewczyną, ale trzeba jej pomóc.
Dobroć Kasi jest wykorzystywana przez innych. Są z Markiem w supermarkecie, na komórkę dzwoni Józek i zamawia Kasię; zaraz będzie potrzebna w biurze, przyszedł interesant. Ona się uśmiecha wstydliwie, zostawia Markowi siatki z zakupami, jedzie do pracy w agencji towarzyskiej.
Za godzinkę z Kasią w pokoju z tapczanem klienci płacą Józkowi 120 zł, z której to kwoty ona ma 50 na rękę. Pół godzinki wcale nie jest dużo taniej – 100 dla Józka, z czego 40 dla Kasi. Środki higieny intymnej musi sobie kupować sama. Józek to jest naciągacz i wyzyskiwacz, poganiacz niewolnic i ludzka pijawka. Ale dużo dobrego zrobił kiedyś dla Kasi.
Marek jest żałobnikiem w zakładzie pogrzebowym Aaron. Kopie groby, nosi trumny.
Poznają się z Józkiem
W bloku przy ul. Smętka w Olsztynie Józek prowadzi biuro matrymonialne Mazury. Dwa pokoje z kuchnią w standardzie typowym dla mieszkań wynajmowanych; stare meble, brudne ściany, żółtawe nacieki w łazience, zatłuszczony czajnik, góra naczyń w zlewie. Na stole faks, za stołem Józek – krępy, z wąsami. Józek ciągle potrzebuje nowych młodych sekretarek do biura; daje ogłoszenia.
W 2002 r. sekretarką w Mazurach zostaje Kasia, 19 lat, z wielodzietnej rodziny, świeżo przybyła ze wsi przy granicy z obwodem kaliningradzkim. Józka, 47 lat, Kasia nazywa starszym panem. Dzwoni do domu, że jej się w Olsztynie pięknie udało, ma czystą biurową pracę przy kojarzeniu ludzi w pary.