Pieskie życie, pieska śmierć
DEBATA: Co lepsze dla psa - eutanazja czy schronisko?
Nie ma tygodnia bez szokujących doniesień z kolejnych schronisk: katastrofa humanitarna w Korabiewicach, eksterminacja psów w Starachowicach, decyzja lekarza weterynarii o zamknięciu schroniska w Celestynowie. Co się dzieje?
– Komuś leje się woda z wanny, zalewa łazienkę, a on podstawia kolejne wiaderka i miski, dopóki ktoś mu nie poradzi: zakręć kran idioto – opisuje Tadeusz Wypych z Fundacji dla Zwierząt Argos. – Z bezdomnymi zwierzętami jest podobnie. Urzędnicy traktują je jak stado, które społeczeństwo z pewnych względów postanowiło hodować w schroniskach. A to jest strumień, który przez system schronisk przepływa jak przez olbrzymią rurę; żywioł, nad którym nikt nie panuje.
Gdzie one są?
Kilka lat temu Tadeusz Wypych zaczął liczyć. Z jednej strony psy, za których wyłapanie zapłaciły gminy, a z drugiej psy przyjęte do schronisk. I wyszło gigantyczne manko. Manko to powiększa się jeszcze, gdy doliczyć psy, które w niejasnych okolicznościach znikają już na miejscu, w schroniskach. Są placówki, gdzie liczba zaginionych zwierząt sięga 70–80 proc. Przyjęto je, ale ich nie ma. Gdzie się podziały? Na to pytanie nikt nie potrafi precyzyjnie odpowiedzieć. Część ginie w umieralniach, takich jak ta w gminie Krężel, gdzie w działającej pod szyldem przytuliska stodole stłoczono ponad 200 zwierząt: wycieńczonych, chorych, zagłodzonych, przetrzymywanych razem z padłymi już psami. Bywa tak jak w Starachowicach. Prawo nie pozwala usypiać psów tylko z tego powodu, że są bezdomne, więc radni przegłosowali, że psy biegające bez nadzoru uznaje się za nadmiernie agresywne.