Joanna Cieśla: Minister finansów Jacek Rostowski od kilkunastu dni publicznie zwraca się do prof. Leszka Balcerowicza per Leszku. Co chce osiągnąć?
Wojciech Haman: Zirytować profesora, któremu ta formuła publicznego „tykania się” nie odpowiada, o czym mówił wprost.
Profesor i minister znają się od lat i prywatnie mówią do siebie po imieniu.
Ale skoro Leszek Balcerowicz chciał, aby w debacie telewizyjnej o systemie emerytalnym – bo od tego się zaczęło – pozostać przy formie oficjalnej, a Jacek Rostowski tego nie uwzględnił, to zapewne chodziło mu o to, aby wprowadzić oponenta w negatywne emocje. One zakłócają działanie intelektu i dają przeciwnikowi przewagę.
Minister Rostowski nadal mówi Leszku. Niedawno w TOK FM apelował „Leszku, wyłącz ten zegar” - chodzi o zegar długu publicznego.
Bo nadal próbuje w ten sposób wyprowadzić z równowagi prof. Balcerowicza, który stał się poważnym problemem dla Platformy Obywatelskiej, krytykując jej poczynania. Chce zepchnąć go z piedestału, na którym stoi jako ojciec polskiej transformacji.
Co przechodzenie na ty zmienia w relacjach między ludźmi?
Jest dość niebezpieczne – zwłaszcza w relacjach służbowych. Zwracanie się na ty do szefa często szkodzi pracownikom – forma pan/pani symbolizuje szacunek do przełożonego, ale też oparcie, które podwładny może w nim znaleźć. Ja sam, na początku prowadzenia firmy, automatycznie przechodziłem na ty ze swoimi współpracownikami, nawet bardzo młodymi. Finał był taki, że musiałem część z nich zwolnić. Zaczęli się ze mną za bardzo fraternizować, trudniej było egzekwować wykonanie zadań. Dziś przechodzenie na ty z członkami zarządu firmy jest u nas jedną z ważniejszych nagród dla pracowników.