Kulturalny w mowie i zachowaniu człowiek szybko na Wieśka znajdzie aparat pojęciowy. 43 lata na karku, a cały jego majątek mieści się w reklamówce z dyskontu – czyli leń. Twarz poorana – pił. Żona odeszła z innym – bił. I człowiek już wie, jak i co o Wieśku myśleć i mówić, bo sytuacja jest prosta i wielokrotnie powielana przez życie oraz panią Jaworowicz z telewizji. Takich jak Wiesiek mało kto chce oglądać z bliska. Gdyby się jednak pochylić, to sporo dowiedzieć się można nie tylko o Wieśku, ale i społecznych stereotypach. Na przykład:
Taki jak Wiesiek pije, bije i pracować nie umie
Wiesiek Teresy nie bił. Owszem pił, ale nie jakoś nałogowo. A w pracy zrobili go majstrem. Co prawda w tej kwestii pamięć nie wszystko mu podpowiada. Na przykład, jak to było, kiedy zarabiał? Czy płacili mu w tych dzisiejszych pieniądzach, czy zer tam było więcej? Ale w świadectwach pracy ma udokumentowane 19 lat stażu. Do zawodówki poszedł w 1982 r. Zawód – operator wielomaszynowy. Znaczy, będzie znał wiele maszyn. Ale w szkole i potem w pracy postawili go przy jednej maszynie, co umiała robić wiele rzeczy.
Wiesiek wkładał w nią pręt metalowy na 5 m długi, a ona już sama produkowała różne nakrętki i śrubki. On musiał tylko pilnować parametrów. Na takim jednym pręcie potrafiło zlecieć osiem godzin. Następnego dnia pobierało się nowy pręt, i tak aż do czasu wojska, czyli do 1988 r. Złe to czasy dla Wieśka nie były. Kupił sobie meblościankę, telewizor i dywan. W celach reprezentacyjnych motor Gazela. Zresztą na wsi pod Lublinem inaczej się wtedy żyło. W sobotę poszło się do remizy. Potańczyło. Pieniądz był. A jak nie było, to pożyczyć było od kogo. Raz Tereska do niego podeszła i pożyczyła 5 zł. Po zabawie dała się odprowadzić i to do samego łóżka.