Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Noga w strzemieniu

Niezwykły Montresor. Jak francuski zamek integruje polską emigrację

Zamek w Montresor. Zamek w Montresor. Władysław Rybiński / Materiały prywatne
Jeden z piękniejszych zamków we Francji od lat jest ośrodkiem integrującym polską emigrację. Wiele rodzin mieszka w Montresor od wieków. Opowiada nam o tym Władysław Rybiński, współautor książki „Wyspa Montresor”.
Władysław Rybiński, z wykształcenia historyk sztuki, dziennikarz, syn Katarzyny z Czartoryskich i Adama Rybińskiego.Nicole Dołowy-Rybińska/Materiały prywatne Władysław Rybiński, z wykształcenia historyk sztuki, dziennikarz, syn Katarzyny z Czartoryskich i Adama Rybińskiego.

Agnieszka Krzemińska: - Kiedy po raz pierwszy zobaczył pan Montresor?
Władysław Rybiński: - Gdy miałem 10 lat, pojechałem tam z moim tatą, który jest spokrewniony przez swoją mamę z Reyami - obecnymi właścicielami zamku. To było niesamowite - 1988 r., wakacje, pierwszy lot samolotem, pierwsze wrażenia z Paryża, a potem Montresor, małe miasteczko pogrążone w historii. Pierwsza rzecz, jaką widać z daleka, to zamek na skale i te ogromne XI-wieczne mury obronne. W dodatku wpadłem tam w tłum ludzi mówiących po francusku, do których mogłem zwracać się per ciociu i wuju. Mój tata był też bardzo przejęty, chociaż to była już kolejna jego wizyta, bo w latach 60., gdy miał 18 lat, pojechał do Montresor na zaproszenie swego chrzestnego ojca per procura Stanisława Reya. Ponieważ wychowywała go jego babcia, Beata Branicka, ostatnia pani na Wilanowie, czuł silny związek zarówno z Wilanowem, jak i z Montresor, o których snuto mu przez całe dzieciństwo wspaniałe opowieści. Ja poczułem większy związek dopiero dzięki książce (wydanej przez Wyd. LTW).

Kto wpadł na pomysł, by ją napisać?
Jako początkujący dziennikarz trafiłem do Laboratorium Reportażu prowadzonego przez Marka Millera, który - pracując przy książce „Arystokracja” - odwiedził Montresor. Zachęcił mnie i kilkoro studentów, byśmy porozmawiali z mieszkańcami zamku o ich młodości, o czasach, które bezpowrotnie minęły, ale także o codziennym życiu w tym dla nas zupełnie magicznym miejscu. Zbieranie materiałów trwało kilka lat, byliśmy we Francji cztery razy, przepytaliśmy pół tego liczącego niecałe 400 osób miasteczka, nie tylko polskich arystokratów. Z grupki studentów pozostała nas czwórka: Kinga Grafa, Marta Mazuś, Marta Wójcik i ja. Udało nam się ułożyć zapisy naszych wywiadów w książkę.

Polityka 24.2011 (2811) z dnia 05.06.2011; Coś z życia; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Noga w strzemieniu"
Reklama