Zabójcy – pięciu mężczyzn, widząc płynący rzeką kajak, wsiedli do peque-peque (lokalny typ łódki) i wyruszyli w pogoń. Zastrzelili ich ze strzelb. Potem któryś wystrzelił jeszcze kilka strzał z łuku. Ciała wyrzucili do rzeki. Dobytek zabrali, kajak porąbali i zatopili. Świadkiem tej końcowej fazy był indiański drwal, płynący w górę rzeki. Został zastraszony.
Przy przesłuchaniu i wizji lokalnej byli obecni Tomasz Surdel i Mirosław Rajter, którzy na prośbę rodzin i przyjaciół zaginionych prowadzili w Peru akcję poszukiwawczą. Ich najświeższe informacje dotyczące przebiegu zdarzeń przyniosły bliskim ofiar ulgę. Jakby kamień spadł im z serca. Bo z pierwszych komentarzy po odkryciu, że około 27 maja Celina Mróz i Jarosław Frąckiewicz zostali zamordowani, wynikało, że stało się to z powodu ich własnej nieodpowiedzialności. Bogumił Mróz, brat Celiny, nie tai żalu: – Niektórzy próbowali zrobić z nich zdziecinniałych staruszków.
Podróżnicy trzeciego wieku
Przyjaciół Jarosław i Celina mieli sporo. On – rocznik 1941, doktor filozofii, emerytowany wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, ona – rocznik 1953, inżynier budownictwa wodnego. On uwielbiał pływanie kajakiem, ona uwielbiała zwiedzać obce kraje. Wynikło z tego kajakowanie po Dunaju, Dniestrze, Bajkale, rzekami Francji, Karelii, Hiszpanii, Portugalii, Turcji, Włoch, Półwyspu Kolskiego i Ałtaju, po Nilu i Gangesie, w Kanadzie – szlakiem łowców futer. Znali się ze 20 lat, pięć lat temu zostali małżeństwem. On, nieco rozwichrzony, uchodził za duszę towarzystwa, ściągał uwagę.